Jeszcze nie opadł kurz po tym, jak Tauron podpisał przedwstępną umowę kupna Brzeszcz, a już po kolejne zgłaszają się nowi inwestorzy. Mówi się o podpisania listu intencyjnego w sprawie przejęcia kopalni Makoszowy przez PGE od SRK. Teraz na ostatniej prostej przed wyborami pojawia się chętny na kopalnie Katowickiego Holdingu Węglowego (KHW). Od dawna rynek obstawiał, że spółkę węglową może kupić Enea – jedna z dwóch najmniejszych grup energetycznych pod kontrolą Skarbu Państwa, zresztą nieznajdująca się na liście strategicznych firm stworzonej przez MSP.
Enea właśnie nabyła w wezwaniu dający kontrolę operacyjną pakiet akcji lubelskiej Bogdanki. To zdarzenie obserwatorzy uważali za strategiczny ruch, który może uchronić poznańską grupę energetyczną przed koniecznością przejęcia także KHW. Dzieje się jednak inaczej. Zdrowa spółka jest zmuszana do przejmowania nierentownego biznesu górniczego.
Wszystkie te ruchy to zdaniem MSP uzasadnione biznesowo decyzje podejmowane dobrowolnie przez spółki publiczne. Tyle że nie ma w tym ani biznesu, ani zdrowego rozsądku, ani nawet instynktu samozachowawczego. Nie jest tajemnicą, że dla Enei nie lada wyzwaniem będzie utrzymanie produkcji węgla na obecnym poziomie w samej Bogdance. Energetyczna spółka wszystkiego nie zużyje w elektrowni Kozienice. A dodatkowym węglem z KHW po prostu się zadławi. Poza tym Enea zarządzania biznesem wydobywczym będzie się dopiero uczyła w Bogdance. Tymczasem rząd każe jej skakać od razu na główkę, i to do płytkiej wody. Wiadomo, czym to się kończy.