Kiedy myślimy o zagrożeniach, z jakimi wiążą się postępująca cyfryzacja i automatyzacja najprostszych codziennych procesów, na myśl przychodzą też zagrożenia takie jak możliwość utraty prywatności w sieci albo np. phishing. Ale zagrożeń, z jakimi będzie się wiązać chociażby rozwój internetu rzeczy, jest w rzeczywistości znacznie więcej. Dobra wiadomość jest taka, że pewne lekcje mamy już odrobione: wiemy, że hasła do kont internetowych najlepiej co jakiś czas zmieniać, numery kont w przelewach internetowych lepiej wpisywać z klawiatury, niż kopiować i wklejać, czy kupować online, korzystając z kart do płatności w sieci.

Zła wiadomość to taka, że na horyzoncie czają się już zagrożenia, o których jeszcze niewiele wiemy. I nie zawsze chroni nas przed nimi prawo, bo przepisy nie nadążają już za technologiami. Jakiego wyboru dokona algorytm samosterowalnego samochodu w sytuacji, gdy będzie mógł wybrać tylko rozwiązania, w których ktoś ucierpi? Co, jeśli automatycznie zamawiająca jedzenie lodówka alergika popełni błąd, a ubieralny gadżet po użyciu niewłaściwej opcji ujawni wrażliwe dane o stanie zdrowia właściciela?

Z jednej strony drobiazgowe planowanie wszystkiego w oparciu o tzw. big data i możliwości, jakie daje postępująca cyfryzacja, zaczynają wykluczać przypadkowość. Trzeba się więc będzie pochylać na poziomie rozwiązań prawnych nad coraz większymi szczegółami.

Z drugiej strony – coraz więcej będzie dookoła ryzyk związanych z zarządzaniem informacjami innymi niż zdjęcia na Facebooku albo numer karty kredytowej. Obyśmy w przyszłym roku wszyscy zdali egzamin z tego zarządzania z jak najlepszym stopniem.