Dni stają się dłuższe, robi się cieplej, a markety budowlane prześcigają się w ofertach dla chcących odświeżyć swoje cztery kąty. Z badania dla L'Observatoire Cetelem, o którym piszemy w „Rzeczpospolitej", wynika, że w 2016 r. niemal co trzeci rodak planuje wydatki związane z remontem czy podniesieniem standardu domu lub mieszkania. Daje nam to czołowe miejsce wśród kilkunastu krajów UE przebadanych na potrzeby tego raportu.

Powodów tak dobrego wyniku jest co najmniej kilka. Remontowej hossie sprzyjać mogą bliskie wypłaty z programu Rodzina 500+. Jednym z jego celów jest ożywienie popytu, także w przypadku produktów czy usług, które nie należą do grupy pierwszej potrzeby. Nie powinno więc nikogo dziwić, że część rodziców zrealizuje odkładane plany, np. malowanie mieszkania czy położenie nowej glazury w łazience, zamiast zainwestować w edukację potomka.

Wyremontowanie mieszkania jest bardziej realne także w przypadku osób nieobjętych nowym programem socjalnym rządu PiS. Sprzyjają temu utrzymująca się przez dłuższy czas deflacja na rynku żywności czy rosnące dochody. To oznacza, że mamy więcej na kafelki czy farby. Nie bez znaczenia jest również fakt, że w Polsce design trafił pod strzechy. Nie licząc kolorowych magazynów czy portali, strony o wystroju mieszkań można znaleźć w większości pism kobiecych.

Okazuje się, że za nieduże pieniądze można zmienić kuchnię czy pokój, czemu sprzyja oferta marketów budowlanych skrojona na każdą kieszeń. Do tego kilka bibelotów z Ikei i mieszkanie jak nowe. Przy okazji trudno zapomnieć, że dla wielu Polaków będzie to wciąż zaledwie namiastka luksusu, takiego jak dom czy większe „M". Na te jednak mogą jeszcze długo poczekać, spłacając kredyty we frankach.