Jerzy Cieślik: Mikrofirmy w pułapce

Tylko dzięki większej skali działalności, przejściu do klasy firm 10–49-osobowych, lepszej organizacji i wyposażeniu technicznemu mikropracodawcy będą w stanie zapewnić godziwe płace pracownikom i satysfakcjonujące dochody sobie.

Publikacja: 26.08.2022 03:00

Jerzy Cieślik: Mikrofirmy w pułapce

Foto: Adobe Stock

Kondycja polskich mikroprzedsiębiorstw zatrudniających do dziewięciu osób budzi od lat poważny niepokój. Prawie 2,2-milionowa zbiorowość stanowi 97 proc. wszystkich podmiotów gospodarczych i ma niebagatelny, bo 42-proc. udział w zatrudnieniu sektora przedsiębiorstw. W latach 2011–2020 liczba mikrofirm wzrosła o 28 proc., tymczasem w grupie firm małych (10–49 pracujących) i średnich (50–249) nastąpił spadek o 10 proc.

Mikrofirmy oferują wynagrodzenia znacznie niższe niż duże firmy, co wiąże się z ich niższą produktywnością. Czy będą w stanie sprostać wyzwaniom związanym z turbulencjami wywołanymi wojną w Ukrainie, zwłaszcza rosnącej pod wpływem inflacji presji na wzrost wynagrodzeń pracowników, których w wielu sektorach gospodarki brakuje?

Niskie płace pracowników i niskie dochody właścicieli

Badania prowadzone w Akademii Leona Koźmińskiego z wykorzystaniem specjalnie przetworzonych danych udostępnionych przez GUS za 2020 r. pozwalają na bardziej pogłębioną analizę poziomu wynagrodzeń w mikrofirmach. Kluczowe jest w tym przypadku rozróżnienie między pracownikami najemnymi a właścicielami. Ci ostatni stanowią 56 proc. wśród 4,2 mln pracujących w mikrofirmach. Dzieje się tak dlatego, że aż 69 proc. mikrofirm to podmioty jednoosobowe, „solo”, bez pracowników najemnych. W pozostałych właściciele angażują się w działalność firmy wraz z pracownikami i realizują dochody w formie nadwyżki przychodów nad kosztami (wynik finansowy brutto).

Jak wynika z danych prezentowanych w tabeli, miesięczne dochody przedsiębiorców „solo” w 2020 r. wynosiły średnio 4,8 tys. zł brutto, a więc były o 8 proc. niższe niż średnie wynagrodzenie w gospodarce narodowej (5,2 tys. zł). Wyższe od przeciętnego wynagrodzenia dochody „solistów” były jedynie w branży usług informatycznych i opiece zdrowotnej.

W przypadku właścicieli mikrofirm zatrudniających pracowników występują istotne różnice między klasą 2–5 i 6–9 pracujących. Dochody w pierwszej wyniosły średnio ok. 7,3 tys. zł miesięcznie i były wyższe niż „solistów” o 50 proc. Dopiero w klasie 6–9 pracujących dochody właścicieli były zdecydowanie wyższe, bo w granicach 17 tys. miesięcznie. W ujęciu branżowym warto zwrócić uwagę na niskie dochody właścicieli firm w gastronomii i hotelarstwie, co może być skutkiem pandemii Covid-19, choć rentowność i wynagrodzenia w tej branży były niższe niż średnia dla całego sektora mikroprzedsiębiorstw także w ubiegłych latach.

W obydwu klasach mikropracodawców dochody właścicieli były realizowane w warunkach, gdy wynagrodzenia pracowników na umowie o pracę były niższe o około jedną trzecią od średniej płacy w gospodarce narodowej. Zjawisko to wystąpiło we wszystkich gałęziach poza branżą informacja i komunikacja, gdzie relatywnie wysoki poziom płac wynikał z niedoborów informatyków.

Czy w sektorze mikroprzedsiębiorstw są możliwości znaczącego podniesienia wynagrodzeń? W drugiej części tabeli pokazujemy hipotetyczny scenariusz, gdyby wynagrodzenia brutto pracowników zostały podniesione do poziomu średniej miesięcznej płacy w gospodarce narodowej w 2020 r. (5 167 zł). Przyczyniłoby się do istotnego spadku rentowności, w efekcie właściciele w klasie 2–5 pracujących mogliby liczyć na dochody niewiele wyższe (o 9 proc.), a w klasie 6–9 dwukrotnie wyższe niż średnie wynagrodzenie.

To podważyłoby sens kontynuacji działalności wielu mikrofirm, gdyż w ocenie poziomu dochodów mikropracodawców, którzy mają doświadczenie w dziedzinie zarządzania i pozyskiwania klientów, punktem odniesienia nie powinno być przeciętne wynagrodzenie w gospodarce narodowej, ale zarobki średniego szczebla kierowniczego w większych firmach.

Szczególnie niekorzystna sytuacja wystąpiłaby w gastronomii i hotelarstwie, gdzie wspomniana podwyżka wynagrodzeń prowadziłaby do ujemnego wyniku finansowego (straty). W sumie, przy obecnym poziomie rentowności pole manewru dla istotnych podwyżek płac w mikrofirmach jest bardzo ograniczone.

Efekt zróżnicowania klina podatkowo- -składkowego

Swoisty paradoks, że właściciele mikrofirm godzą się na niższe dochody niż możliwe do uzyskania przy zatrudnieniu etatowym, występuje w krajach wysoko rozwiniętych. Jako wyjaśnienie wskazuje się często czynnik psychologiczny. Działalność na własną rękę daje bonus w sferze ogólnego dobrostanu z racji posiadanej autonomii i braku odgórnych poleceń. Rekompensuje on obniżkę dochodów. Nie bez znaczenia są motywy ekonomiczne. W wielu krajach, w tym w Polsce, klin podatkowo-składkowy jest znacznie wyższy dla pracowników etatowych niż osób prowadzących działalność gospodarczą i w efekcie ci ostatni mają wyższe dochody „na rękę”.

Z kolei spora część „solistów” (w Polsce ok. 22 proc.) łączy własną działalność gospodarczą z zatrudnieniem etatowym. Przy ograniczonym zaangażowaniu, w przeliczeniu na godzinę pracy dochody z dodatkowej działalności mogą być porównywalne, a nawet wyższe niż w pracy na etacie.

Ponadto badacze próbujący rozwiązać wspomnianą zagadkę zwracają uwagę na fakt, że w porównaniu do pracowników etatowych przedsiębiorcy mają większą elastyczność zaliczania do kosztów niektórych prywatnych wydatków, a także zaniżania wysokości przychodów. To powoduje, że ich faktyczne dochody są wyższe od oficjalnie deklarowanych.

Mówiąc zaś o niskim poziomie wynagrodzeń pracowników, trzeba uwzględnić rozpowszechnione w mikrofirmach zjawisko wypłacania pracownikom części wynagrodzenia „pod stołem”. W efekcie dochody „na rękę” są wyższe od oficjalnie deklarowanych, także dlatego, że od nieformalnej części nie są odprowadzane podatki i składki ZUS.

Badania przeprowadzone przez Polski Instytut Ekonomiczny w 2018 r. wskazują na dużą skalę tego zjawiska i jego koncentrację w mikrofirmach, zwłaszcza w gastronomii, budownictwie, handlu i drobnych usługach. „Pod stołem” część wynagrodzenia pobierało 31 proc. pracowników mikrofirm a ukryty komponent stanowił 27 proc. oficjalnie deklarowanego wynagrodzenia brutto. W przypadku „ucywilizowania” wypłat wynagrodzeń pracownicy oczekiwaliby zapewne podwyżek płac odpowiednio do zwiększonych obciążeń podatkowych i składek ZUS, a na to wielu właścicieli mikrofirm nie będzie stać.

Czy wspierać przedsiębiorców „solistów”

Do rosnącego udziału mikrofirmy najbardziej przyczynili się „soliści”, których liczba wzrosła w latach 2011–2020 o 41 proc. Tak jak w innych krajach wysoko rozwiniętych, w Polsce samodzielna działalność traktowana jest najczęściej jako docelowy sposób zarabiania na życie, bez ambicji rozwijania biznesu na większą skalę. W Polsce „soliści” stanowią już ponad dwie trzecie aktywnych podmiotów i można się spodziewać, że niedługo będzie to trzy czwarte, a nawet 80 proc.

Współcześnie w wielu krajach dojrzewa myśl, by prowadzących działalność gospodarczą „solo” traktować jako odrębny trzeci segment rynku pracy, obok pracowników najemnych i właścicieli firm-pracodawców. Podmioty „solo” są generalnie znacznie mniej produktywne niż większe firmy, choć w tej dziedzinie w ostatnich dwóch dekadach występują istotne zmiany jakościowe.

Jeszcze w latach 90. ubiegłego stulecia jednoosobowa aktywność gospodarcza kojarzyła się głównie z prostą działalnością usługową podejmowaną przez osoby o niższych kwalifikacjach i wykształceniu. Obecnie wyraźnie zwiększa się segment freelancerów, czyli osób funkcjonujących w zawodach wymagających wysokich kwalifikacji oraz wyższego wykształcenia. Szacuje się, że w rozwiniętych gospodarkach ten jakościowy segment działalności stanowi już ponad 40 proc. podmiotów „solo”, z wyraźną tendencją zwyżkową.

Należałoby zatem wspierać rozwój jakościowego segment freelancerów świadczących profesjonalne wysokodochodowe usługi. Temu mogą służyć specjalistyczne szkolenia w zakresie pozyskiwania klientów i utrzymywania z nimi relacji, zarządzania projektami oraz wykorzystania narzędzi informatycznych w prowadzonej działalności.

Jest też drugi wymiar jakościowej polityki adresowanej do „solistów”. Mianowicie nie powinno się zachęcać do podejmowania nisko produktywnej jednoosobowej działalności poprzez różnego rodzaju ulgi w płaceniu podatków i składek na ZUS.

W ostatnich latach paleta tego rodzaju ulg została znacznie rozbudowana. Takie wsparcie miałoby sens w warunkach wysokiego bezrobocia, ale nie w sytuacji, gdy już istniejące średnie i duże firmy nie mogą znaleźć pracowników, by obsadzić nowoczesne, dobrze wyposażone stanowiska pracy zapewniające 2–4-krotnie wyższą produktywność w porównaniu do działalności solo. Istnienie znaczących różnic w wysokości klina podatkowo-składkowego nie znajduje współcześnie uzasadnienia, a wręcz zakłóca sprawne funkcjonowanie rynku pracy.

Mikropracodawcy szczególnie zagrożeni

W szczególnie trudnej sytuacji znajdują się obecnie polscy mikropracodawcy. Zdecydowana większość odczuwa już skutki rosnących kosztów prowadzonej działalności, ale nie wszyscy będą w stanie uzyskać akceptację klientów dla podwyżki cen oferowanych wyrobów czy usług. Przy niewielkiej skali działania i niskiej rentowności pole manewru dla oczekiwanych przez pracowników podwyżek płac jest bardzo ograniczone. Także biorąc pod uwagę obiektywne czynniki ograniczające możliwości wypłaty wynagrodzeń „pod stołem”: upowszechnienie obrotu bezgotówkowego oraz rosnące techniczne możliwości aparatu fiskalnego wykrywania występujących nieprawidłowości.

Mikropracodawcy stoją zatem przed wyzwaniem dokonania zasadniczej modernizacji prowadzonej działalności. Tylko dzięki zwiększonej skali i przejściu do klasy firm małych (10–49), lepszej organizacji i wyposażeniu technicznemu będą mogli zapewnić godziwe płace pracownikom i satysfakcjonujące dochody dla właścicieli, pozwalające także na inwestycje w przyszły rozwój firmy. Jednak istnieje zagrożenie, że wielu mikropracodawców nie będzie w stanie podjąć tak zasadniczego wysiłku modernizacyjnego i wypadnie z rynku.

Prof. dr hab. Jerzy Cieślik jest dyrektorem Centrum Przedsiębiorczości Akademia Leona Koźmińskiego.

Na witrynie Centrum Przedsiębiorczości ALK dostępne jest szersze opracowanie Polscy przedsiębiorcy i ich firmy http://x.alk.edu.pl/alert oraz aneks statystyczny http://x.alk.edu.pl/alert-aneks.

Kondycja polskich mikroprzedsiębiorstw zatrudniających do dziewięciu osób budzi od lat poważny niepokój. Prawie 2,2-milionowa zbiorowość stanowi 97 proc. wszystkich podmiotów gospodarczych i ma niebagatelny, bo 42-proc. udział w zatrudnieniu sektora przedsiębiorstw. W latach 2011–2020 liczba mikrofirm wzrosła o 28 proc., tymczasem w grupie firm małych (10–49 pracujących) i średnich (50–249) nastąpił spadek o 10 proc.

Mikrofirmy oferują wynagrodzenia znacznie niższe niż duże firmy, co wiąże się z ich niższą produktywnością. Czy będą w stanie sprostać wyzwaniom związanym z turbulencjami wywołanymi wojną w Ukrainie, zwłaszcza rosnącej pod wpływem inflacji presji na wzrost wynagrodzeń pracowników, których w wielu sektorach gospodarki brakuje?

Pozostało 93% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację