Reklama

Werner Hoyer: Niedokończony jednolity rynek

Brak zintegrowanego rynku cyfrowego w czasie, gdy świat przeżywa czwartą rewolucję przemysłową, to poważna skaza Unii Europejskiej – mówi prezes Europejskiego Banku Inwestycyjnego Werner Hoyer.

Aktualizacja: 15.11.2016 06:42 Publikacja: 14.11.2016 18:00

Werner Hoyer: Niedokończony jednolity rynek

Foto: Bloomberg, Jasper Juinen

Rz: Upłynął ponad rok od uruchomienia Europejskiego Funduszu na rzecz Inwestycji Strategicznych, kluczowego elementu tzw. planu Junckera, mającego na celu pobudzenie inwestycji i w efekcie wzrostu gospodarczego w Unii Europejskiej. Czy fundusz, którym administruje Europejski Bank Inwestycyjny, przynosi oczekiwane skutki?

Parlament Europejski zatwierdził dyrektora zarządzającego EFIS (jest nim Wilhelm Molterer – red.) w październiku 2015 r., więc rzeczywiście formalnie program działa od roku. W praktyce jednak pewne projekty rozpoczęliśmy nieco wcześniej. Do dziś udało nam się uruchomić 40 proc. z 315 mld euro nowych inwestycji, które EFIS miał wygenerować w ciągu trzech lat. To oznacza, że wyprzedzamy harmonogram.

Szybkie tempo wydatkowania funduszy samo w sobie nie świadczy o tym, czy EFIS odniósł sukces. Ważniejsza jest efektywność inwestycji.

Audyt EFIS przeprowadziła już nasza wewnętrzna, ale niezależna, agencja kontrolna. Teraz pora na kontrolę zewnętrzną, która pokaże, co zadziałało dobrze, a co trzeba poprawić. Niektóre kraje poprą przedłużenie działalności EFIS tylko pod warunkiem przeprowadzenia takiego audytu. Jego wyniki powinni być przedmiotem dyskusji w Parlamencie Europejskim i Komisji Europejskiej w listopadzie lub grudniu. Optymistycznie spodziewam się, że propozycja przewodniczącego KE (Jean-Claude’a Junckera – red.), aby wydłużyć ten program o dwa lub trzy lata, zostanie przyjęta. A to będzie najlepiej świadczyło o jego efektywności. To powiedziawszy, zgadzam się, że potrzebne są pewne zmiany w sposobie działania EFIS. Obecnie geograficzne zaangażowanie Funduszu mniej więcej odzwierciedla wagę poszczególnych krajów członkowskich w PKB Unii Europejskiej. Chcielibyśmy od tego odejść. Jednym ze sposobów jest lepsze wykorzystanie możliwości, które daje łączenie finansowania przez EFIS z funduszami UE.

Rozumiem, że wydłużenie okresu działania EFIS jest tożsame ze zwiększeniem jego możliwości finansowych?

Reklama
Reklama

Sądzę, że wartość nowych inwestycji, które EFIS ma wygenerować, zostanie podniesiona do 500-600 mld euro, ale błędem byłoby określanie tego mianem podwojenia wartości funduszu, jak mówi się niekiedy w mediach. Po prostu jeśli fundusz ma działać dwukrotnie dłużej, niż początkowo zakładano, sfinansuje dwukrotnie więcej inwestycji. Życzyłbym sobie, abyśmy mogli zapoczątkować jeszcze więcej inwestycji, ale istnieją pewne granice naszej działalności. Po pierwsze, nie ma nieograniczonej liczby solidnych projektów inwestycyjnych. Już teraz wiele zgłaszanych projektów musimy odrzucać ponieważ ich jakość jest wątpliwa albo zostałyby sfinansowane bez naszego wsparcia. Tymczasem EFIS angażuje się tylko w projekty, które inaczej nie mogłyby liczyć na finansowanie w takim zakresie i na taki okres, jak z naszym wsparciem. Biorąc to wszystko pod uwagę sądzę, że plan Junckera jeszcze przez kilka lat będzie potrzebny, ale nie jest to instytucja na zawsze.

Czy solidne, rentowne projekty inwestycyjne nie powinny z definicji być w stanie znaleźć finansowania na rynku kapitałowym? Zwłaszcza że płynność na europejskich rynkach jest bezprecedensowa.

Mimo to niektóre solidne projekty inwestycyjne w Europie nie są w stanie otrzymać finansowania od banków lub na rynku kapitałowym. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta: te projekty lub odpowiednie dla nich modele finansowania postrzegane są jako zbyt ryzykowne. Plan Junckera oferuje zachęty, aby w takie projekty inwestować. EFIS został zasilony 16 mld euro z unijnego budżetu i 5 mld euro z rezerw Europejskiego Banku Inwestycyjnego (EBI), a następnie zlewarował te fundusze do 63 mld euro. Te pieniądze są przeznaczane na gwarancje dla inwestorów. Dzięki nim mają pewność, że jeśli jakiś ryzykowny projekt się nie powiedzie, nie będą musieli ponieść pierwszej części strat. Ten fundusz ma więc częściowo zdejmować ciężar ryzyka z inwestorów. To jest nowy paradygmat w wykorzystania funduszy UE, odejście od grantów i subsydiów w kierunku gwarancji i kredytów. Sądzę, że to się sprawdza tak dobrze, że tę samą logikę należałoby wykorzystać w innych obszarach budżetu UE.

Zarówno udział inwestycji w tworzeniu unijnego PKB, jak i tempo wzrostu inwestycji, pozostają jednak niskie. Czy to nie świadczy o tym, że EFIS i plan Junckera zawodzą?

Jeśli chodzi o EFIS, to według mnie projekt ten jest niekwestionowanym sukcesem, ale luka inwestycyjna w Europie jest tak duża, że nie łatwo ją zasypać. Być może jednak należy wzmocnić dwa pozostałe filary Planu Junckera. Zauważyliśmy na przykład, że w niektórych krajach, które korzystają z polityki spójności, mają niską zdolność rozwijania solidnych projektów inwestycyjnych. To jest przyczyna naszej niskiej aktywności np. w Rumunii. Istnieje potrzeba rozwijania usług doradczych, przewidzianych w Planie Junckera, aby pomóc takim krajom tworzyć ekonomicznie opłacalne projekty inwestycyjne. Trzeci filar planu, którego też w zasadzie brakuje, to poprawa środowiska inwestycyjnego w Europie. Chodzi o ograniczenie biurokracji, usunięcie sztucznych barier , w szczególności tych, które wynikają z niedokończenia budowy jednolitego rynku europejskiego. Jesteśmy w UE tak dumni z tego osiągnięcia, że niekiedy zapominamy, że go nie dokończyliśmy. W szczególności dotyczy to rynku usług, w tym rynku cyfrowego. Brak zintegrowanego rynku cyfrowego w czasie, gdy świat przeżywa czwartą rewolucję przemysłową, to poważna skaza UE.

Podczas niedawnej konferencji w Warszawie mówił Pan, że zaangażowanie EFIS w Polsce jest mniejsze, niż by sobie Pan życzył. Ministerstwo Rozwoju chwali się zaś, że Polska jest w czołówce krajów UE, jeśli chodzi o wykorzystanie funduszy EFIS. Ministerstwo przesadza?

Reklama
Reklama

Jesteśmy na dobrej drodze, jeśli chodzi o projekty współfinansowane z EFIS w Polsce, choć – jak zawsze – mogłoby być jeszcze lepiej. W ramach programu gwarancji kredytowych EFIS, EBI podpisał umowę kredytową na 20 mln euro z polską spółdzielnią mleczarską (Mlekovita – red.), a osiem kolejnych polskich projektów inwestycyjnych zostało już zatwierdzonych. Umowy kredytowe w pięciu przypadkach powinny zostać podpisane przed końcem roku. Łączna wartość tych pożyczek sięgnie 500 mln euro. Chciałbym w tym miejscu podziękować ministrowi rozwoju Mateuszowi Morawieckiemu za pomoc w identyfikacji i przygotowaniu projektów inwestycyjnych kwalifikujących się do wsparcia z EFIS.

Część ekonomistów uważa, że hamulcem inwestycji w strefie euro jest, paradoksalnie, bardzo łagodna polityka pieniężna Europejskiego Banku Centralnego. Rekordowo niskie stopy procentowe są, według nich, sygnałem niskich stóp zwrotu z inwestycji, a dodatkowo obniżają rentowność banków i w efekcie zniechęcają je do udzielania kredytów. Między działaniami EBC a EIB istnieje konflikt?

Płynność, którą EBC oferuje niemal za darmo, może teoretycznie odciągać od nas klientów. Jak dotąd jednak tego nie zaobserwowaliśmy. Szanuję niezależność EBC, ale też mam pewne przemyślenia na temat polityki pieniężnej tej instytucji. Jest dla mnie jasne, że kilka lat temu, gdy strefie euro groził rozpad, Mario Draghi (prezes EBC – red.) ze swoim zespołem wykonał doskonałą robotę. Ale jeśli chodzi o dzisiejszą politykę, tzw. ilościowe luzowanie (QE), to nie można jej ciągnąć w nieskończoność. Jej celem było zapobieżenie deflacji, ale jeśli będzie kontynuowana zbyt długo, może doprowadzić do spirali inflacyjnej. Oczywiście, sternicy polityki pieniężnej wiedzą, że muszą stopniowo odchodzić od QE, ale – jak widać na przykładzie USA – w praktyce jest to bardzo trudne.

Od początku roku w Polsce maleje – w ujęciu rok do roku – wartość inwestycji. Ta inwestycyjna zapaść, widoczna też w innych krajach regionu, to w dużej mierze efekt przerwy w wykorzystaniu funduszy unijnych. Czy gospodarki Europy Środkowo-Wschodniej są nadmiernie uzależnione od tych funduszy?

Oczywiście najlepiej by było, gdyby wszystkie kraje UE były na takim poziomie rozwoju, że fundusze strukturalne nie byłyby nikomu potrzebne. Ale obecnie te fundusze, podobnie jak fundusze EIB, mogą być dla państw Europy Środkowo-Wschodniej bardzo pomocne. Jestem przekonany, że tąpnięcie w inwestycjach, którego doświadcza obecnie Polska, wkrótce się skończy. I nie wiązałbym go wyłącznie z niską absorbcją funduszy z nowej perspektywy finansowej UE. Polska, podobnie jak np. Węgry, jest w okresie przemian politycznych, co m.in. oznacza zmianę priorytetów władz. Efektem jest przerwa w inwestycjach. To nie jest nic nadzwyczajnego w demokratycznych krajach.

Patrząc na związek między absorbcją funduszy unijnych i dynamiką inwestycji w Polsce można jednak dojść do wniosku, że dopóty, dopóki firmy mogą korzystać z pieniędzy z UE, wiele z nich nie będzie się paliło do wydawania własnych środków, ani pożyczania na rynkowych warunkach. To może wpływać na jakość inwestycji. Obawy, że unijne fundusze wypierają prywatne inwestycje, są uzasadnione?

Reklama
Reklama

Wszelkie subsydia, np. pomoc rozwojowa, mogą mieć takie skutki uboczne. Subsydia i inne formy wsparcia finansowego muszą być traktowane jako pomoc dla tych, którzy chcą sobie sami pomóc. Takie wsparcie musi trafiać do tych, którzy chcą stanąć na własnych nogach. Jeśli jakiś kraj tak przyzwyczaja się do zewnętrznej pomocy, że nie wykorzystuje szans na wzmocnienie się, to trzeba to uznać za niepokojącą sytuację. Ale nie sądzę, aby w Polsce taki problem występował.

CV

Werner Hoyer od 2012 r. jest prezesem Europejskiego Banku Inwestycyjnego. Wcześniej przez 25 lat zasiadał w niemieckim parlamencie z ramienia Wolnej Partii Demokratycznej (FDP).

Opinie Ekonomiczne
Ptak-Iglewska: Rolnicy zwalczają Mercosur i narażają europejskie bezpieczeństwo
Opinie Ekonomiczne
Iwona Trusewicz: Pieniądze dla Ukrainy: zwyciężył strach i lobby rosyjskie
Opinie Ekonomiczne
Zielony wodór: lekcja z niemieckiego fiaska
Opinie Ekonomiczne
Hubert Janiszewski: Jak naprawić ustawę o kryptoaktywach
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Wróżenie z oparów ropy
Materiał Promocyjny
Działamy zgodnie z duchem zrównoważonego rozwoju
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama