W kraju mięsożerców, a do tego dla jednych z największych fanów wieprzowiny na świecie, może to być problem. Tym bardziej że paradoksalnie dietę opartą głównie na mięsie stosują częściej osoby mniej zamożne, które mocniej odczują ewentualne ruchy cen.
W Chinach wieprzowina też jest bardzo popularna – to prawdopodobnie najchętniej jadane mięso w tym kraju. Tylko z tego powodu oznacza to automatycznie, że Chiny są też największym producentem wieprzowiny na świecie. Jakiekolwiek perturbacje u lidera wpłyną zatem na sytuację na globalnym rynku, a mięso z państw niezmagających się z wirusem ASF będzie zapewne drożało. Powinni się z tym liczyć także krajowi konsumenci.
W Polsce z powodu ASF wybijane są tysiące zwierząt i choć władze przekonują, że mięso po obróbce cieplnej jest absolutnie nieszkodliwe, raczej trudno będzie znaleźć amatorów na jego spożywanie. Przynajmniej z tego źródła. Czego więc można się spodziewać? Na pewno wzrostu sprzedaży drobiu, popularnej i taniej alternatywy dla wieprzowiny. Nie ma się co oszukiwać, aby z tego powodu spadło spożycie mięsa w Polsce wciąż uważanego za nieodłączną część obiadu.
Choć dietetycy, zwłaszcza z powodu spożycia wieprzowiny, biją na alarm, bo mięso to ma wysoką zawartość tłuszczu, to zmiany są niewielkie. Nadal wiele osób uważa, że posiłki wegetariańskie dostarczają za mało energii, aby stać się realną alternatywą dla mięsnego posiłku choćby dla osób pracujących fizycznie. O ile mogło to być prawdą 50 czy nawet 20 lat temu, kiedy oferta produktów wegetariańskich była mocno ograniczona, o tyle dzisiaj nie broni się w zderzeniu z rzeczywistością.
Być może stopniowo coraz więcej osób będzie z mięsa rezygnować, zwłaszcza tego z przemysłowych źródeł. Nawet w Polsce zmiany w końcu nadejdą.