Teraz ważne będzie również, jak na ofertę zareagują inwestorzy instytucjonalni. No i przede wszystkim, czy na akcjach tej spółki da się w końcu zarobić.
Ale co by było, gdyby nie udało się zawrzeć kompromisu z holenderskim Eureko...
Jeszcze rok temu spór pomiędzy Skarbem Państwa a Eureko trwał w najlepsze. Holendrzy grozili arbitrażem, wielomiliardowym odszkodowaniem, Ministerstwo Skarbu szykowało kolejne prawnicze triki, aby przedłużyć w czasie procedury arbitrażowe. Nikt nie wierzył, że ten konflikt uda się zakończyć. Ba, mało kto myślał o konsekwencjach gospodarczych ewentualnej ugody, a bardziej o polityce. Ostatecznie porozumienie nie uruchomiło jednak sejmowego tsunami. To znak, że wszyscy decydenci widzą w nim więc potencjalne korzyści, czego efektem jest to, że dziś dyskusja toczy się wokół wysokości ewentualnej zwyżki na debiucie akcji PZU, a nie na temat, kto co powiedział podczas komisji śledczej ds. PZU. To jest prawdziwy przełom.
Dla PZU nowe już giełdowe życie dopiero się zaczyna. Bo poza mierzalnymi czynnikami, które mogą mieć wpływ na jej kurs – takimi jak nierównowaga pomiędzy popytem a podażą czy ewentualne pogorszenie się nastrojów na globalnych giełdach np. ze względu na dramat w Grecji – są też czynniki fundamentalne. Czy PZU zdoła odbudować swoją pozycję na rynku i nadgonić stracony czas, który uciekł firmie w wyniku prawie dziesięcioletniego konfliktu właścicielskiego i dużego jej upolitycznienia? A więc czy zarząd i rada nadzorcza staną na wysokości zadania i wdrożą w życie nową stricte biznesową strategię rozwoju firmy? Szybko po tym, jak strzelą szampany po debiucie giełdowym, "projekt PZU 2.0" musi ruszyć pełną parą.