Tak zwana reforma była od początku postawiona na głowie, czego skutki odczuwamy w całej okazałości. Dziś marszałkowie zaczynają się wręcz zastanawiać, czy nie sprzedać Przewozów Regionalnych, które przekazano im z długami, i one oraz nowe długi ciągną je teraz na dno. Po zmianach problemy ma także PKP InterCity, któremu dołożenie pociągów pospiesznych, odebranych Przewozom Regionalnym, nie wyszło wcale na zdrowie.
Dziś mamy chaos, likwidację kolejnych połączeń, zamykanie linii i zdezorientowanych pasażerów, na których to zamieszanie odbija się najbardziej. Polska, niegdyś kolejowa potęga, staje się europejskim zaściankiem. To efekt braku pomysłu na rozwój transportu szynowego na szczeblu rządowym i nieumiejętność restrukturyzacji molocha, jakim są PKP. I nic nie pomogą tu ani remonty głównych linii, ani budowa „polskiego TGV". Aby to zrozumieć, wystarczy obejrzeć mapy torów w Polsce sprzed kilkunastu lat. Niektóre części kraju pociągu nie widziały od dawna i prawdopodobnie nie zobaczą go już nigdy.
Minister infrastruktury Cezary Grabarczyk przepraszał wczoraj pasażerów za sytuację na torach. Niestety, należy wątpić, czy ministerialna ekspiacja cokolwiek może zmienić, gdy szwankuje system.