Dojenie firm zamiast prywatyzacji

Minister skarbu jest niewątpliwym cichym bohaterem tego rządu. Gdyby nie jego zdecydowane działania, dług publiczny szybko osiągnąłby taki poziom, że trzeba by zmienić konstytucję albo radykalnie obciąć wydatki

Aktualizacja: 20.07.2010 08:46 Publikacja: 20.07.2010 03:20

A tak dzięki sprzedaży prowadzonej przez sklepik ministra Grada państwo zyskuje miliardy złotych i zmniejsza dług publiczny.

Sęk w tym, że nie jest to prywatyzacja, bo kupującymi są w dużej mierze firmy kontrolowane przez rząd.

To oznacza, że zamiast wielu państwowych firm powstają mniej liczne, ale słabe finansowo państwowe giganty.

Tego typu działalność ratuje wprawdzie budżet dziś, ale będzie miała opłakane skutki w przyszłości. Weźmy rozważany projekt przejęcia Lotosu przez PKN Orlen. Państwo dostałoby z takiej operacji około 2 miliardów złotych. Gdyby Orlen był prywatną firmą, zdobyłby pieniądze na tę operację, emitując nowe akcje. Inwestorzy chętnie by je kupili.

Ale Orlen zrobić tego nie może, bo wówczas udział Skarbu Państwa zmniejszyłby się na tyle, że przestałby go kontrolować. Pozostaje oczywiście kredyt. Pamiętając, że i bez tego firma jest bardzo zadłużona, kolejne 2 miliardy mogłyby się stać dla niej pigułką nie do przełknięcia. Ale przejęcie jedynego konkurenta dałoby Orlenowi niemal monopolistyczną pozycję na rynku i zapewne szybko odbiłby sobie wydatki, bo podniósłby ceny paliw. Zatem w wyniku tej operacji otrzymalibyśmy wielkiego monopolistę, którego chyba już nigdy nie udałoby się sprywatyzować, bo oznaczałoby to sprzedaż jednemu podmiotowi niemal całego polskiego rynku paliwowego.

Podobnie jest w przypadku innych operacji. Państwo jest coraz bogatsze, ale jego firmy się zadłużają i jednocześnie zyskują monopolistyczną pozycję.

Dlatego właśnie należy zacząć prawdziwą prywatyzację firm – z wyjątkiem kilku, od których zależy funkcjonowanie naszego państwa. Nie można się bać zagranicznego kapitału. Ale, co ważne, Polska ma także coraz liczniejszych prawdziwych prywatnych inwestorów, są też coraz silniejsze fundusze emerytalne. Ich stać na posiadanie nawet dużych firm i nie wyprzedają posiadanych akcji przy byle hossie. Państwo mogłoby też zawierać umowy zabezpieczające firmy przed trafieniem w niepowołane ręce.

Ale rzecz najważniejsza – trzeba do tego przekonać Polaków. Należy wyjaśnić, dlaczego prywatny inwestor w dłuższej perspektywie zawsze jest lepszy od państwowego i jakie koszty ponoszą podatnicy, dotując państwowe firmy, w których rachunek ekonomiczny dawno ustąpił miejsca ideologii.

A tak dzięki sprzedaży prowadzonej przez sklepik ministra Grada państwo zyskuje miliardy złotych i zmniejsza dług publiczny.

Sęk w tym, że nie jest to prywatyzacja, bo kupującymi są w dużej mierze firmy kontrolowane przez rząd.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Marcin Piasecki: Marzenie stanie się potrzebą
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Król jest nagi. Przynajmniej ten zbrojeniowy
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Dlaczego znika hejt na elektryki
Opinie Ekonomiczne
Agata Rozszczypała: O ile więcej od kobiet zarabiają mężczyźni
Opinie Ekonomiczne
Iwona Trusewicz: Rodeo po rosyjsku, czyli jak ujeździć Amerykę