Od wizji kraju, w którym dostęp do sieci ma każdy, kto chciałby z niej skorzystać, dzielą nas lata świetlne. Albo stulecia, biorąc pod uwagę fakt, że nie brak pieniędzy jest powodem zastoju w inwestycjach w infrastrukturę internetową. Unijne pieniądze czekają, czekają też potencjalni użytkownicy. I zapewne jeszcze poczekają.
Nie można się dziwić, że ów stan efektownie wzburzył ministra Michała Boniego. Tyle że przyczyn owej indolencji trzeba szukać także po stronie rządowej. Urząd Komunikacji Elektronicznej spiera się z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych, samorządy nie dogadują się z administracją centralną, a międzyresortowy zespół Cyfrowa Polska, który miał być platformą porozumienia między zainteresowanymi stronami po cichu zawiesił działalność kilka miesięcy temu. A światłowodów jak nie ma, tak nie ma. Szkoda by było, gdyby przepadła choć część unijnych pieniędzy, pozwalających mniej rozwiniętym infrastrukturalnie rejonom Polski na cywilizacyjny skok.
Na szczęście naszą narodową umiejętnością jest skokowe przyspieszanie. Tam, gdzie się wydaje, że na pewno się nie uda, potrafimy się spiąć i dokończyć co trzeba w terminie. Oby tak właśnie był w tym przypadku. Bez szerokopasmowej sieci internetowej, czy nam się to podoba, czy nie, zamiast gonić rozwiniętą Europę, zaczniemy się od niej oddalać. Z prędkością światła.