Niekiedy zastanawiam się dlaczego w Polsce nie realizuje się kolejnych odcinków Latającego cyrku Monty Pythona. Wydaje się, że nie mielibyśmy problemów z zainspirowaniem autorów pomysłami do absurdalnych skeczy.

Ministerstwo finansów wytłumaczyło, że ponieważ w tym roku nie jest potrzebne zezwolenie na urządzenie loterii fantowej lub bingo fantowego, jeśli pula wygranych nie jest wyższa niż 3,5 tys. zł, to resort proponuje by organizacje zastanowiły się: może zamiast  jednej dużej zorganizować kilka małych loterii.

Tak, jak informuje PAP zaproponował wiceminister finansów Jacek Kapica w odpowiedzi na  poselską interpelację.

Dwa lata temu pomagałam studentom zorganizować loterię fantową, by z niej uzyskać pieniądze na prezenty świąteczne dla dzieci z domu dziecka. Studenci nawet chcieli postąpić zgodnie z przepisami, ale polegli gdy okazało się, że muszą przedstawić dokument, że ich uczelnia nie zalega z podatkami. Tu trochę się przestraszyli i wymyślili, że organizują konkurs, gdzie każdy z uczestników płaci wpisowe – 2 zł, a każda dobra odpowiedź nagradzana jest niewielkim prezentem. Tak też zrobili.

Teraz po podpowiedzi resortu finansów wyobrażam sobie to inaczej. Takie połączenie podchodów z fantami. Jedna mała loteria od 10.00 do 10.30 na parterze. Druga o 10.40 do 11.10 na pierwszym piętrze. Trzecia po kolejnych pół godziny i ostatnia – już dla wytrwałych - na strychu uczelni. Czyż nie piękny happening z zgodny z przepisami i ich wykładnią?