Komunistyczni włodarze, którzy obawiali się jak ognia grup ekonomicznie niezależnych, dołożyli wszelkich starań prawnych, fiskalnych i policyjnych, by tę klasę średnią ostatecznie wyplenić. Symbolem ich działań była słynna „bitwa o handel" wypowiedziana „prywatnej inicjatywie" już w 1947 roku. Towarzyszyła tym posunięciom potężna ofensywa propagandowo-ideologiczna stygmatyzacji „prywaciarzy", „badylarzy", „spekulantów", „waluciarzy", „drobnomieszczaństwa" itp. Na szczęście się nie udało: „prywatna inicjatywa" przetrwała, choć okaleczona.

Wydawałoby się, że w wolnej Polsce klasa średnia zajmie wreszcie należne jej miejsce w strukturze demokratycznego społeczeństwa i gospodarki rynkowej opartej na własności prywatnej. Niestety, sprawa nie jest taka prosta. Świadomościowe pokłosie „bitwy o handel" przeżyło komunizm i pokolenie „bojowników o socjalistyczne formy własności". Z jednej strony na prywatnych przedsiębiorców czyha podejrzliwa, nieprzyjazna, a niekiedy wręcz łupieżcza administracja. Z drugiej zaś zarówno z prawa, jak i z lewa sceny politycznej słychać zjadliwe uwagi i narzekania na niski poziom intelektualny i moralny polskiej klasy średniej i jej brak politycznego zaangażowania. Ukuto nawet dla jej przedstawicieli (zwłaszcza młodych) obraźliwe określenie lemingów jako przyssanych do komputerów bezkrytycznych, prymitywnych głupoli niezdolnych do samodzielnego myślenia, obojętnych politycznie.

To niebezpieczna i niemądra zabawa, ponieważ uderza w podstawową społeczną bazę ekonomicznego rozwoju. To lemingi trudzą się od rana do nocy w swoich firemkach, firmach i korporacjach. Tworzą miejsca pracy dla siebie i dla innych. To lemingi uparcie podnoszą poziom i jakość życia swoich rodzin, kupują mieszkania na kredyt we frankach szwajcarskich, starają się podróżować, dbać o formę fizyczną, kształcić siebie i swoje dzieci. Wiedzą, że za to wszystko trzeba płacić. Nie liczą na „darmowe obiady", tylko na siebie, na własną pracę i pomysłowość. Nie czekają na pomoc państwa, bo się nie doczekają. To prawda, że bywają w tych swoich dążeniach bezwzględni i niekiedy nieetyczni. Nie mają czasu na polityczne lektury i nie trafiają do nich ideologiczne wezwania. Ale to oni zadecydują o przyszłości. W poczuciu zagrożenia potrafią się zorganizować.