Hubert A. Janiszewski, ekonomista, członek Polskiej Rady Biznesu oraz rad nadzorczych spółek notowanych na GPW
Powodem zamknięcia lotniska była kiepska jakość pasa startowego (podobno się „łuszczył" lub popękał na dwóch odcinkach o łącznej długości 1000 m), co uniemożliwia praktyczne jego funkcjonowanie; nic dziwnego, że najwięksi dwaj przewoźnicy: WizzAir i Ryanair przenieśli swoje loty na lotnisko Okęcie. Modlin przeżywał kłopoty już wcześniej, gdy w październiku i listopadzie lotnisko było zamykane na kilka dni z powodu mgły. Modlin bowiem rozpoczął operacje bez(!) zamontowanej instalacji ILS, która miała być uruchomiona na koniec grudnia ubiegłego roku.
Wykonawcą feralnego pasa jest warszawska spółka Erbud notowana zresztą na GPW i specjalizująca się w budowie galerii handlowych, biurowców, dróg i mostów, przejść granicznych etc., ale nigdy nie wybudowała – a przynajmniej brak na ten temat informacji na jej stronie internetowej – żadnego pasa startowego. Z enuncjacji prasowych wynika, iż wybór Erbudu jako realizatora pasa startowego oparty był na fakcie, iż spółka zaoferowała kilkakrotnie niższą cenę za wybudowanie niż jej (bardziej doświadczeni?) konkurenci.
Reasumując, po raz enty nasze przekleństwo wyboru najtańszej oferty staje się w efekcie wyborem najgorszym i najdroższym z możliwych.
Koszty wyłączenia lotniska – przez prawie miesiąc – można oszacować na prawdopodobnie ok. 10 – 15 mln złotych. Lotnisko również musi się liczyć z roszczeniami zarówno linii lotniczych, które w awaryjnym trybie przenosiły swoje loty z jednego portu lotniczego na drugi, jak i pasażerów, nie mówiąc o stratach, jakie poniosły wszystkie inne firmy działające na lub w jego pobliżu (gastronomia, sklepy wolnocłowe, parkingi, hotele etc).