Niby od dawna wszyscy mówią o tym, że przyszłe emerytury będą niskie o starości pod palmami można zapomnieć. Na emeryturę trzeba dodatkowo oszczędzać, inaczej można myśleć o palmach, ale najwyżej w ogrodzie botanicznym, przy rondzie de Gaulle'a w Warszawie albo nadmuchiwanych.
Jednak mimo to ZUS postanowił dodatkowo wstrząsnąć przyszłymi emerytami i porazić ich informacją ileż to mogą kiedyś dostać. Oczywiście informacja nie jest pełna, ponieważ nie uwzględnia świadczenia wypłacanego ze środków zgromadzonych na koncie w OFE.
Po co? Czyżby chodziło o uwiarygodnienie ciągłego grzebania w systemie emerytalnym przez polityków? Czy od wysłania listów pieniędzy na kontach przybędzie? Nie i nie ma co liczyć, że Polacy rzucą się do zakładania specjalnych kont czy otwierania polis z myślą o dodatkowym oszczędzaniu na emeryturę.
Efekt będzie taki, że wielu adresatów informacji z ZUS po wyrzuceniu z siebie potoku epitetów i słów niecenzuralnych dojdzie do wniosku, że nie ma sensu zupełnie liczyć na państwową emeryturę, więc po co cokolwiek na ten cel odkładać.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że większość przyszłych emerytów zostało pozostawione samym sobie. Byłoby w porządku gdyby tak samo byli traktowani jednak wszyscy. Tymczasem wciąż mamy grupy uprzywilejowane od rolników po służby mundurowe i wiele jeszcze innych, którzy o emeryturę martwić się zbytnio nie muszą, bo cała reszta się na nich zrzuci.