Nie, bo sobie ją co jakiś czas poprawiał. Nie słuchał też audiobooka, bo przez cały pobyt nawijał z kumplami. Zresztą posiadacz takiej twarzy audiobooków nie słucha. Ale słuchawkę miał. Pomyślałem, że zachowuje się jak dżentelmen, który cały czas chodzi z naciągniętą (jakoś) prezerwatywą, bo może akurat pozna kogoś milutkiego i trafi się szybki seks. Ale nie zdążył mnie zirytować, bo nagle przebiegła mi myśl: a może człowiek czeka na ważny telefon od córki i nie chce go uronić w kieszeni?
Ostatnio bowiem wszystkie drobne stresy likwiduję metodą „na córkę".
Oto na przykład środkiem miasta w godzinie szczytu snuje się autko z tablicą „L" na dachu. Za nim długi korek trąbiących pojazdów. Dlaczego musi brać lekcję – z tego co widać – pierwszą, akurat na głównej ulicy o 15? A dlatego, że instruktor umówił się tam gdzieś obok na kawę, a za swoje nie będzie jeździł. Chciałoby się wywalić to autko na chodnik do góry kołami, ale nagle włącza się system uspokajający „na córkę".
„A gdyby to twoja córka brała akurat pierwszą lekcję jazdy?". No, tak... I już spokojnie czołgam się w kolumnie kalekich żółwi. Ale za to bez nerwów.
Za chwilę czytam w necie wypowiedzi plastikowych lal celebryckich na temat... zawiłości polityki. I rozum mi łka oraz kwili. Na litość boską!! Przecież jesteście od pokazywania majtek przy wysiadaniu z auta. Trzymajcie się swoich kompetencji. Róbcie to, co umiecie. Albo pokłóćcie się między sobą – to też głupie, ale przynajmniej śmieszne.