Sztuka kamuflażu

Dramatyczne apele o wyrównanie szans ?to tylko zagrywka biznesowa ?– pisze przewodniczący rady nadzorczej Orange Polska ?w polemice z Zygmuntem Solorzem-Żakiem.

Publikacja: 28.02.2014 06:30

Sztuka kamuflażu

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała Waldemar Kompała

Red

To nietypowa sytuacja, gdy rzekoma ofiara przypisuje oprawcy własne przewinienia. Robi przy tym dużo hałasu i oskarża osoby postronne, że nie widzą jej cierpienia. Pan prezes Zygmunt Solorz-Żak straszy planami zawłaszczenia przez zachodnie koncerny (Orange i T-Mobile) rzadkiego polskiego dobra, jakim są częstotliwości pozwalające na świadczenie usług szybkiego internetu LTE (chodzi o tekst „Polska bez kompleksów" z „Rz" z 17 lutego – właściciel Polkomtelu proponował w nim budowę wspólnej sieci LTE w Polsce – red.). Jego zdaniem konkurencja działa w zmowie przeciwko Polkomtelowi, który w starciu z międzynarodowymi konkurentami nie ma równych szans. Natomiast nadzorujące urzędy wszystkich instancji – UKE, UOKiK i rząd – nie reagują.  Tymczasem sam właściciel Polkomtelu działa według zasady, którą wyznał już w 1994 r.: „Jedziemy przez pustynię na wielbłądzie. Gdy słyszymy, że do wielbłąda będą strzelać, dodajemy mu pasy i udajemy, że to zebra. Później z zebry można zrobić konia. I jedziemy dalej".

Właściciel Polkomtelu używa wielkich słów – powołuje się na narodowy interes, patriotyzm i dobro Polski. Moim zdaniem motywacją do tych deklaracji nie jest jednak zryw patriotyczny (oczywiście patriotyzmu nie odmawiam nikomu), lecz jak to najczęściej w biznesie bywa... pieniądze. Dramatyczne apele o wyrównanie szans to tylko zagrywka biznesowa, mająca na celu odwrócenie uwagi od rzeczywistej sytuacji. Moim zdaniem Grupa Polkomtel, oskarżając innych o zmowę, chce po prostu sama zachować faktyczny monopol na rynku LTE. I to tak długo, jak to tylko będzie możliwe.

Grupa firm zgromadzona wokół Polkomtelu dysponuje bowiem największym zasobem częstotliwości radiowych na polskim rynku. Wśród tych najbardziej wartościowych, tj. 900 i 1800 MHz, firmy te mają w sumie 43,2 MHz. Tymczasem Orange ma jedynie 16,4 MHz, T-Mobile – 28,6 MHz, a P4 – 20 MHz. W efekcie przez dwa lata, do ubiegłorocznego przetargu na pasmo 1800 MHz, Polkomtel (pod marką Plus) był faktycznym monopolistą na rynku LTE. Był jedyną firmą, która mogła świadczyć tę usługę. Dlatego głównym interesem, o który walczy dziś Grupa Polkomtel, jest utrzymanie swojej przewagi w posiadanych częstotliwościach.

Zakup Polkomtelu przez właściciela Polsatu był niewątpliwie brawurowym posunięciem. Ma on jednak swoją cenę. Jest nią konieczność spłacania co miesiąc gigantycznych rat za wielomiliardowy dług. Nie bez znaczenia jest tu także ogólna sytuacja telekomów, które działają obecnie na bardzo trudnym rynku. Opóźnienie przetargu na nowe częstotliwości, a co za tym idzie, wielusetmilionowych płatności do Skarbu Państwa, to dla właściciela Polkomtelu ogromna stawka. W jej imię warto zaatakować każdego, by osiągnąć swój cel. W pierwszej kolejności Polkomtel prowadzi kampanię „czarnego PR" wobec Orange i stworzonej spółki NetWorks!. Dowodem na to jest chociażby tekst pana prezesa Zygmunta Solorza-Żaka w „Rzeczpospolitej", z którym właśnie polemizuję.

Polski przedsiębiorca, ?ale czy polska firma?

Aby ochronić monopol świadczenia usług LTE, pan prezes wykorzystuje hasła „polski przedsiębiorca" czy „przyszłość Polski". Domagając się praw do jeszcze większej liczby częstotliwości, przywołuje emocjonalne argumenty, że oto polski przedsiębiorca jest dyskryminowany w starciu z francuską i niemiecką spółką. Zgodnie z jego słowami Polkomtel ma być ostatnią dużą polską firmą telekomunikacyjną. Jak można przeczytać w mediach, jest to o tyle zaskakujące, że właścicielem Polkomtelu jest spółka zarejestrowana w Sztokholmie, która z kolei jest zależna od spółki zarejestrowanej na Cyprze. Tego typu konstrukcja pozwala na niepłacenie w Polsce m.in. podatku od dywidendy czy zysku ze sprzedaży akcji.

A tym, według mnie, jest właśnie współczesny patriotyzm. Płaceniem podatków, ZUS-u, zatrudnianiem ludzi i inwestowaniem w infrastrukturę. W ten sposób firmy przyczyniają się do rozwoju kraju, w którym działają. Orange Polska jest notowana na warszawskiej GPW i każdy może zostać naszym akcjonariuszem. 50,67 proc. naszych akcji posiada francuska spółka Orange. Pozostałe należą m.in. do OFE, TFI oraz wielu innych inwestorów. Zatrudniamy  bezpośrednio 20 tys. pracowników (Polkomtel ok. 3 tys.) oraz setki firm zewnętrznych w całym kraju. Wszystkie podatki płacimy w Polsce. W 2012 r. (rozliczanie 2013 r. jeszcze trwa) zapłaciliśmy 83,5 mln zł podatku dochodowego. W latach 2007–2012 wpłaciliśmy do budżetu łącznie 2,2 mld zł podatku. Poza tym co roku ponad 100 mln zł z tytułu podatku od nieruchomości trafia do budżetów gmin. W ciągu ostatnich siedmiu lat na inwestycje przeznaczyliśmy łącznie 18 mld zł. Część z tych pieniędzy zainwestowaliśmy w stworzenie inkubatorów przedsiębiorczości w Polsce. Zbudowaliśmy Orange Labs, jedno z największych w Polsce centrów badań i rozwoju, zatrudniające kilkaset osób.

Jako współczesny patriotyzm oraz zobowiązania przedsiębiorstw rozumiemy też działalność społeczną i charytatywną. W latach 2005–2013 prowadzona przez nas Fundacja Orange wydała na działania społeczne i pożytku publicznego kwotę ponad 120 mln zł. Co ważne – to pieniądze przekazane bezpośrednio z firmy, nie prowadzimy powiem zbiórki 1 proc., jak inne fundacje korporacyjne. Dzięki pieniądzom z Orange wspieramy m.in. biblioteki gminne (prawie 3,5 tys. bibliotek z Internetem Orange), otworzyliśmy 50 edukacyjnych Pracowni Orange w małych miastach, edukujemy setki tysięcy dzieci z bezpieczeństwa w Internecie, wspieramy rehabilitację małych dzieci z wadą słuchu, a także organizujemy konkursy grantowe dla organizacji społecznych w całej Polsce. Nasz program „Telefon do Mamy", dzięki któremu chore dzieci w szpitalach mogą zawsze bezpłatnie zadzwonić do swoich bliskich, znają miliony Polaków. Jesteśmy jedną z najczęściej nagradzanych firm w kraju za działalność społeczną tytułem Lidera Filantropii i Dobroczyńcy Roku. Stworzyliśmy innowacyjny ogólnopolski program „Zielona Linia", który zakłada obsługę klientów urzędów pracy. Ma on pomóc zarówno bezrobotnym szukającym pracy, jak i firmom poszukującym pracowników. Podczas ostatnich wydarzeń na Ukrainie obniżyliśmy cenę połączeń z Polski do tego kraju – tak aby osoby mieszkające w Polsce mogły na bieżąco kontaktować się ze swoimi bliskimi.

Współpraca jest konieczna

Zarzuty Polkomtelu wobec NetWorks! to walka o biznes i lobbingowy nacisk na instytucje publiczne. W szczególności jest to wywieranie presji na UKE, który prowadzi obecnie prace nad przydzieleniem nowych częstotliwości. Tymczasem współpraca techniczna pomiędzy konkurującymi ze sobą operatorami telekomunikacyjnymi staje się obecnie koniecznością. Bardzo duży wzrost popytu na internet szerokopasmowy, coraz więcej przesyłanych danych oraz rosnąca liczba użytkowników powodują, że koszty budowy infrastruktury zwiększają się w oszałamiającym tempie. Dlatego model współpracy analogiczny do zastosowanego przez Orange i T-Mobile jest promowany przez Komisję Europejską i regulatorów w wielu krajach.

Orange ponad trzy lata temu rozpoczął negocjacje z innymi operatorami. Na początku rozmawialiśmy także z Polkomtelem i P4. Polkomtel nie był wtedy zainteresowany współpracą – naszą propozycję złożyliśmy w przededniu sprzedaży udziałów przez poprzednich akcjonariuszy. To, że Orange współpracuje ostatecznie z T-Mobile, wynika wyłącznie z chęci obu stron oraz wyboru najbardziej opłacalnego modelu współpracy.

O zamiarze podjęcia współpracy oraz jej zakresie informowaliśmy odpowiednie urzędy. UOKiK wydał formalną zgodę na współpracę. UKE z kolei przedłożył swoją pozytywną opinię w ramach postępowania koncentracyjnego prowadzonego przez prezesa UOKiK. NetWorks! jest jedynie firmą zajmującą się planowaniem, budową i utrzymaniem sieci należących do Orange i T-Mobile. Nie jest operatorem telekomunikacyjnym. Nie ma żadnych aktywów sieciowych ani tym bardziej żadnych częstotliwości. Jest to firma serwisowa będąca współwłasnością operatorów – po 50 proc. udziałów.

W ramach spółki NetWorks! Orange i T-Mobile pozostają wyłącznymi właścicielami swoich aktywów sieciowych, a nie współwłaścicielami. Współpraca przy udostępnianiu sygnału radiowego daje oszczędności, ale na rynku detalicznym i hurtowym jesteśmy i pozostaniemy twardymi konkurentami. Dlatego nadużyciem i przejawem złej woli jest nazywanie Orange i T-Mobile jednym podmiotem gospodarczym i sugerowanie, że przyczynia się to do ograniczenia konkurencji. Co zabawniejsze w kontekście mojej polemiki, tenże kontestowany przez pana prezesa Zygmunta Solorza-Żaka model współdzielenia pasm stosują także spółki z Grupy Polkomtel.

Wielbłąd, zebra, koń

W tekście w „Gazecie Wyborczej" z 1994 r., tuż po zdobyciu przez Polsat koncesji na nadawanie pierwszej telewizji komercyjnej w Polsce, pan prezes Solorz-Żak przedstawił swoją receptę na prowadzenie biznesu: „Jedziemy przez pustynię na wielbłądzie. Gdy słyszymy, że do wielbłąda będą strzelać, dodajemy mu pasy i udajemy, że to zebra. Później z zebry można zrobić konia. I jedziemy dalej".

Mimo że od wywiadu minęło już 20 lat, dziś także możemy odnaleźć dowody stosowania tej recepty. Zasady działania spółki NetWorks! były transparentne od samego początku. Uzyskaliśmy np. zezwolenie UOKiK. Tymczasem pan prezes Zygmunt Solorz-Żak długo sugerował np., że nie ma nic wspólnego z Grupą Midas. W przetargach na częstotliwości także markował konkurencję ze spółkami z tej grupy. Dopiero niedawno w tekście w „Rzeczpospolitej" (nr 38/2014) napisał, jak było naprawdę: „Postanowiłem zainwestować w technologię LTE już w 2009 r. W ciągu dwóch lat udało mi się zbudować Grupę Midas budującą pierwszą w Europie komercyjną sieć LTE 1800". W rzeczywistości grupa spółek zgromadzona wokół Polkomtelu stosuje więc na co dzień praktykę łączenia pasm radiowych. W odróżnieniu jednak od współpracy Orange i T-Mobile robi to w sposób nietransparentny, unikając ujawniania tych praktyk oraz faktycznie kontrolowanych aktywów.

Polkomtel korzysta z 20 MHz kanału pasma, na które rezerwacje uzyskały CenterNet i Mobyland. Spółki te wprowadziły model uzyskiwania pozwoleń radiowych na częstotliwości przynależne innemu operatorowi, i to zanim ten model został usankcjonowany prawnie. Operatorzy, np. Orange czy T-Mobile, którzy nie mają własnego pasma, a chcą świadczyć nowe usługi, muszą je kupić lub wynająć. Polkomtel natomiast wynajmuje pasma od Grupy Midas (Aero2, CenterNet, Mobyland), ale są to transakcje mające raczej mało wspólnego z realnym biznesem. Firmy mają tego samego właściciela, który nie będzie przecież konkurował sam ze sobą.

„Wielbłądem udającym zebrę" mogą być jednak nie tylko spółki z Grupy Midas, ale także Sferia. Kwestie własnościowe dotyczące firmy do dziś przedstawiane są w sposób niezupełnie jasny. Według UOKiK jeszcze do niedawna pan prezes Zygmunt Solorz-Żak „co najmniej współkontrolował" Sferię. Teraz utrzymuje, że jest tylko jej współudziałowcem. Jest to o tyle istotne, że na mocy porozumienia z rządem Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji przekazało Sferii bez przetargu blok z pasma 800 MHz. Wydaje się, że tak naprawdę to Polkomtel uzyskał dostęp do kolejnego pasma na bardzo preferencyjnych warunkach. Tu oczywiście sprawa nie jest jeszcze jednoznacznie przesądzona i czekamy na decyzje sądu.

Wspólna spółka ?– kolejna zasłona dymna?

Właściciel Polkomtelu zaproponował ostatnio utworzenie jednej wspólnej sieci LTE współdzielonej przez wszystkich operatorów na rynku. Propozycję tę znamy głównie z mediów i nie wykracza ona poza mgliste plany. Orange jest gotowy rozmawiać o każdej rozsądnej propozycji współpracy. Przecież powołaliśmy do życia spółkę NetWorks!, aby unikać kosztownego duplikowania infrastruktury. W dzisiejszych, trudnych dla telekomów czasach warto rozpatrzyć każdy pomysł pozwalający na ograniczenie wydatków. O ile oczywiście nie jest to „kolejna zebra udająca wielbłąda". Lub tym bardziej sposób na opóźnienie przyznawania częstotliwości. Nagła i dramatyczna reakcja Grupy Polkomtel odzwierciedla obawę przed pojawieniem się konkurencji na rynku LTE – im dłużej trwa faktyczny monopol, tym więcej może zarobić. Częstotliwości są dobrem rzadkim i będą miały znaczący wpływ na rozwój całego rynku telekomunikacyjnego. Dlatego ich podział powinien się odbywać w atmosferze spokoju oraz rozwagi. Nie służą jej zarzuty i pomówienia oraz nadużywanie demagogicznych argumentów.

To nietypowa sytuacja, gdy rzekoma ofiara przypisuje oprawcy własne przewinienia. Robi przy tym dużo hałasu i oskarża osoby postronne, że nie widzą jej cierpienia. Pan prezes Zygmunt Solorz-Żak straszy planami zawłaszczenia przez zachodnie koncerny (Orange i T-Mobile) rzadkiego polskiego dobra, jakim są częstotliwości pozwalające na świadczenie usług szybkiego internetu LTE (chodzi o tekst „Polska bez kompleksów" z „Rz" z 17 lutego – właściciel Polkomtelu proponował w nim budowę wspólnej sieci LTE w Polsce – red.). Jego zdaniem konkurencja działa w zmowie przeciwko Polkomtelowi, który w starciu z międzynarodowymi konkurentami nie ma równych szans. Natomiast nadzorujące urzędy wszystkich instancji – UKE, UOKiK i rząd – nie reagują.  Tymczasem sam właściciel Polkomtelu działa według zasady, którą wyznał już w 1994 r.: „Jedziemy przez pustynię na wielbłądzie. Gdy słyszymy, że do wielbłąda będą strzelać, dodajemy mu pasy i udajemy, że to zebra. Później z zebry można zrobić konia. I jedziemy dalej".

Pozostało 92% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację