Wydarzenia na Ukrainie sprawiły, że po raz kolejny kwestia naszego bezpieczeństwa energetycznego stała się tematem numer jeden większości serwisów informacyjnych. Warto więc się zastanowić, co to właściwie jest. Najprościej rzecz ujmując, bezpieczeństwo energetyczne Polski to swobodna i nieprzerwana dostępność energii (i surowców niezbędnych do jej wytwarzania) w dowolnym miejscu naszego kraju, w ilości i cenie akceptowanej przez konsumentów. Przy takiej definicji sytuacja Polski, pomimo znacznych zasobów surowcowych, daleka jest od ideału.
Dobrze z ropą, źle z gazem
Na poziom naszego bezpieczeństwa energetycznego składają się: dostępność własnych surowców, infrastruktura logistyczna, dostęp do międzynarodowych źródeł zaopatrzenia. W przypadku tych surowców strategicznych, których zasobów nie posiadamy w wystarczającej ilości, kluczową rolę odgrywa infrastruktura. Dobrze widać to na przykładzie ropy naftowej. Polska nie ma złóż krajowych, dzięki którym można by zaspokajać w dużym zakresie potrzeby naszych rafinerii. Ma natomiast infrastrukturę pozwalającą na zaopatrywanie się w ropę nie tylko z Rosji (jak w przypadku gazu), ale także poprzez Naftoport na rynkach światowych. To właśnie dzięki niej rozmaite przesilenia za naszą wschodnią granicą nie przekładają się na problemy w dostawach ropy rurociągiem Przyjaźń. Ponieważ Polska ropę od Rosji kupować może, ale nie musi, rosyjski surowiec płynie do nas bez zakłóceń.
W przypadku gazu sytuacja jest już inna. Polska ma pewne jego zasoby w postaci złóż konwencjonalnych. Nie są jednak wielkie. Co więcej, spora część tych złóż od lat pozostaje niezagospodarowana. Wykorzystywane już zasoby są w stanie zaspokoić tylko część popytu, i to przy utrzymaniu rozsądnego poziomu kosztów. Resztę musimy importować z Rosji, bo ciągle jeszcze nie mamy infrastruktury, która pozwalałaby sprowadzać gaz z innego kierunku. Nie powinno zatem dziwić, że jedyny dostawca korzysta ze swojej pozycji monopolisty, dyktując wysokie ceny.
A może jednak nasza sytuacja nie jest taka zła? W końcu gospodarka Polski nie jest aż tak uzależniona od gazu jak np. Niemiec. Przecież nasza energetyka węglem kamiennym i brunatnym stoi. Mamy go w bród, ale sytuacja nie jest różowa. I to nie tylko za sprawą unijnej presji na eliminację węgla, ale również w dużym stopniu za sprawą nas samych.
Szanujmy zasoby węgla
Koordynacja poczynań władz w sprawie rozwijania, zabezpieczania i poszanowania naszych własnych zasobów strategicznych jest znikoma. Z jednej strony, na szczeblu ministerialnym, podkreśla się wagę naszych zasobów i niezależności surowcowej. Z drugiej, na poziomie lokalnym, strategiczne znaczenie naszych złóż i ich ochrony czasem bywa umniejszane.