Europa potrzebuje zmian

Nowi przywódcy europejscy widzą potrzebę zmian. Powstała przestrzeń na mówienie o tym, co naszym zdaniem powinno być zrobione – ocenia Henryka Bochniarz, prezydent Konfederacji Lewiatan w rozmowie z Marcinem Piaseckim.

Publikacja: 02.10.2014 08:24

Henryka Bochniarz jest założycielką i prezydentem Konfederacji Lewiatan i wiceprzewodniczącą Trójstr

Henryka Bochniarz jest założycielką i prezydentem Konfederacji Lewiatan i wiceprzewodniczącą Trójstronnej Komisji ds. społeczno-gospodarczych. Absolwentka Szkoły Głównej Planowania i Statystyki (obecnie SGH), w której uzyskała tytuł doktora nauk ekonomicznych.

Foto: materiały prasowe

Europejskie Forum Nowych Idei to trzy dni dyskusji o Europie. Czy warto rozmawiać o jej przyszłości, bezpieczeństwie, konkurencyjności?

Tutaj żyjemy, pracujemy, powinniśmy więc martwić się o swoje podwórko. A jest się o co martwić. Mimo że Europa to ciągle najpotężniejszy organizm gospodarczy, statystyki wskazują, że jeżeli dotychczasowe trendy się utrzymają, będzie traciła na znaczeniu. Pytanie, czy mamy się na to zgodzić. W środowiskach gospodarczych nie ma przyzwolenia na coraz słabszą Europę. Jak więc do tego nie dopuścić? Oczywiście, nie ma jednej recepty, ale jest wiele pomysłów, żebyśmy byli bardziej konkurencyjni i bezpieczni.

Przecież Europa w dalszym ciągu przyciąga tysiące osób, kusi wysokim poziomem życia i rozbudowanymi świadczeniami społecznymi.

Tak, ale troska o nasz kontynent wynika z odpowiedzialności, żeby była jeszcze lepszym miejscem do życia. Fundamenty zbudowaliśmy solidne, ale kilka pięter wzniesionych nad nimi ma wiele niedociągnięć. Z niektórymi problemami sobie nie poradziliśmy, np. ze stworzeniem zdrowej strefy euro.

To co należy zmienić?

Najważniejsza jest zmiana sposobu zarządzania strukturami europejskimi. To, co robi nowy szef Komisji Jean-Claude Juncker, czyli likwidacja silosów, jest niezbędne. Jestem zagorzałą zwolenniczką Unii, ale każda wizyta w Brukseli skutecznie zniechęca mnie do tej idei. Wystarczy zetknąć się z tymi oddzielnymi biurokratycznymi księstwami, które zajmują się drobiazgami. Kolejna kwestia to sprawa komunikacji – widać wyraźnie, że obywatele Unii nie postrzegają jej jako swojego miejsca. A tymczasem Bruksela to my. Warto tutaj odnieść się do przykładu Polski. Przecież mamy szefa Rady Europejskiej, mamy jednego z najważniejszych komisarzy. To nie tylko zaszczyt, ale i potężna odpowiedzialność. Także za Unię. Jeżeli mamy do niej zastrzeżenia, to nie można tylko narzekać, lecz wszystkimi możliwymi kanałami wpływać na to, aby ją zmienić.

Ale nie jest to takie łatwe, a nawet bywa szalenie trudne.

Ale możliwe. Nie doceniamy tego, że jeżeli Europa się zmobilizuje, to wypracowuje rozwiązania bardzo nowatorskie. Stworzyła chociażby zintegrowany nadzór nad instytucjami finansowymi. Myślę, że jest to niesamowicie odważne przedsięwzięcie. Dla Polski też jest wyzwaniem.

Dlaczego? Przecież bardziej dotyczy krajów eurolandu.

Powinniśmy wejść do strefy euro. W innym przypadku świat będzie nam uciekał. Już teraz możemy obserwować rozwój Europy dwóch prędkości. Właśnie powstanie nadzoru spowoduje, że kraje w strefie euro zaczną żyć swoim życiem. Nie będą o nas jakoś specjalnie zabiegać i nas zapraszać. A przekaz, że podczas kryzysu gospodarczego świetnie sobie daliśmy radę, pozostając poza strefą euro, to tylko część prawdy. Musimy szybko się zastanowić, czy przebywanie poza eurolandem nie stawia nas w sytuacji kraju drugiej kategorii. Moim zdaniem jeżeli rzeczywiście mamy być jedną z czołowych gospodarek europejskich, to musimy do tego pociągu wsiadać jak najszybciej. A to oznacza konieczność wykonania ciężkiej pracy. Na przykład spełnienia kryteriów, które uprawniają do wejścia do strefy euro, lub dążenie do ich złagodzenia. Uważam, że część kryteriów powinna być złagodzona.

Czy ktoś wysłucha tych postulatów? Czy Bruksela poważnie potraktuje rekomendacje EFNI?

Wydaje mi się, że w tej chwili jest dobry moment, aby nasz głos był wysłuchany. Wbrew pozorom destabilizacja wynikająca z kalendarza politycznego – nowy Parlament Europejski, nowa Komisja – ewidentnie nam sprzyja. Nowi przywódcy europejscy widzą potrzebę zmian. Powstała przestrzeń na mówienie o tym, co naszym zdaniem powinno być zrobione. Z większą szansą na wysłuchanie argumentów.

Jak wobec tego przełożyć wnioski z EFNI na działania?

Szalenie cenię swój czas, nie jestem zwolenniczką konferencji i kongresów, z których nic nie wynika. EFNI jest nieco inaczej zorganizowane – to wydarzenie, przed którym zostaje wykonana bardzo duża praca, przygotowujemy raporty, komunikaty i oczywiście panele. Nie ścigamy się w liczbie uczestników – ten tysiąc osób bardzo starannie dobieramy. Zależy nam na tym, aby to była elita, nie tylko biznesu. Ważne jest spojrzenie horyzontalne – zapraszamy psychologów, socjologów, ludzi kultury. Panele kończą się rekomendacjami, które w skróconej formie prezentujemy podczas ostatniego dnia. A potem dręczymy nimi decydentów – tych wszystkich, od których ewentualnie coś zależy.

Z jakim skutkiem?

Mechanizm przepływu idei w Unii jest znacznie bardziej dojrzały niż w Polsce. U nas nie ma wypracowanych metod dialogu. Są kraje, gdzie funkcjonuje on doskonale i przynosi wymierne rezultaty. A przecież mamy u nas menedżerów światowej klasy. Tylko że z nimi klasa polityczna nie jest w stanie nawiązać dobrego kontaktu. Być może ze strachu przed konfrontacją i przyznaniem racji biznesowi. Musimy to zmienić, w dzisiejszym świecie nie da się tak funkcjonować i skutecznie rządzić.

A co EFNI może dać właścicielom mniejszych firm?

Często mniejsze i średnie firmy są jeszcze na etapie budowy i obrony swojej pozycji na rynku. Ich potrzeba sięgania gdzieś dalej jest dosyć ograniczona. Nasz lokalny rynek, albo co najwyżej europejski, jest dla nich zupełnie wystarczający. EFNI jest pewnie dwa kroki dalej niż przedsiębiorca w Nowym Sączu, ale nie znaczy to, że idee, które się rodzą w Sopocie, są dla niego nieistotne. Myślę, że nasze rekomendacje dotyczą także ich. Chociażby kwestia funkcjonowania przedsiębiorstw. Oczywiście, najważniejszym zadaniem firm jest wypracowanie zysku, ale nie wszystko musi się kręcić wokół pieniędzy. Stąd na EFNI poruszane są np. kwestie kultury. Nie można myśleć w ten sposób – dzisiaj zarabiamy pieniądze, a jutro, gdy będziemy je mieli, zaczniemy mówić o wartościach. Trzeba kreować inne wzorce, wychodzić poza bieżącą perspektywę.

Europejskie Forum Nowych Idei to trzy dni dyskusji o Europie. Czy warto rozmawiać o jej przyszłości, bezpieczeństwie, konkurencyjności?

Tutaj żyjemy, pracujemy, powinniśmy więc martwić się o swoje podwórko. A jest się o co martwić. Mimo że Europa to ciągle najpotężniejszy organizm gospodarczy, statystyki wskazują, że jeżeli dotychczasowe trendy się utrzymają, będzie traciła na znaczeniu. Pytanie, czy mamy się na to zgodzić. W środowiskach gospodarczych nie ma przyzwolenia na coraz słabszą Europę. Jak więc do tego nie dopuścić? Oczywiście, nie ma jednej recepty, ale jest wiele pomysłów, żebyśmy byli bardziej konkurencyjni i bezpieczni.

Pozostało 89% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację