Na początek opowieści – przypomnienie. Rzecz dzieje się współcześnie, czyli w XXI wieku, w wielkim mieście sporego kraju należącego do Unii Europejskiej.
Samorząd Łodzi ma poważny problem inwestycyjny – nie wiadomo czy uda się do końca roku skończyć budowę podziemnego dworca kolejowego. Przesunięcie terminu zakończenia może oznaczać utratę wsparcia unijnego, które bardzo się liczy w bilansie tej budowy, wartej miliard złotych.
Ogromnych pieniędzy potrzeba też na zagospodarowania Nowego Centrum Łodzi. Władze miasta doszły do wniosku, że kilkukilometrowa Piotrkowska, zwieńczona Pałacem Poznańskiego i Manufakturą to już za małe centrum. Dlatego budują nowe.
Jak doprowadzić do terminowego zakończenia budowy Fabrycznego, kto, kiedy i na jakich warunkach sfinansuje sto hektarów nowego centrum – ważne jest, by szybko znaleźć odpowiedź na te pytania. Ale jak znaleźć?
Koszt odpowiedzi będzie niewielki, bo tylko 3 tys. zł. Za tę kwotę w miejskim Ogrodzie Botanicznym za wiedzą i zgodą samorządowych wysokich urzędników powstał właśnie magiczny, kamienny krąg. Z taką propozycją przyszli swego czasu członkowie Polskiego Cechu Psychotronicznego, a szefowa Ogrodu i ratusz się na nią zgodzili. Kamienie sprowadzono ze Szczercowa, a radiesteta zadbał o ich właściwe rozmieszczenie po tym jak określił gdzie w kamieniach są ładunki: dodatni i ujemny. Szef zieleni miejskiej uważa teraz, że odpoczywanie w magicznym miejscu jest jak ładowanie akumulatorów.
Jeśli tak, to wystarczy urządzić w tym kręgu sesję rady miejskiej z udziałem wykonawców dworca i potencjalnych inwestorów nowego centrum, a pytania, na które samorząd szukał odpowiedzi natychmiast magicznie się pojawią.
Taki mamy klimat - mówiła pewna dama chodząca do wróżki…