Wkrótce jednak, choć chorować będziemy tak jak do tej pory, może się okazać, że mimo gorączki, kaszlu i innych dolegliwości nadajemy się do pracy. Wszystko z powodu 60 złotych.
Tę informację usłyszałem, jadąc samochodem. I w sumie nie wiem, jak udało mi się z wrażenia nie wcisnąć hamulca do oporu. Otóż z radia dowiedziałem się, że lekarze wpadli na pomysł pobierania opłaty za wypisanie zwolnienia. Dlaczego? Ano dlatego, że według nich określenie, jak długo chory będzie niezdolny do pracy, to inna czynność niż badanie pacjenta i zalecenie mu konkretnego leczenia. 60 zł – na tyle oszacowano tę czynność. Ile trwa wypisanie zwolnienia? Pięć minut? Niezła kasa. Też tak chcę zarabiać. Ilu pacjentów lekarz przyjmie w ciągu dnia? Dziesięciu, 20, może więcej? Jeśli szalony pomysł niektórych szalonych lekarzy wszedłby w życie, pewnie każdy pacjent zgłaszający się po poradę nie nadawałby się do pracy. 20 pacjentów dziennie wysłanych na L4 i 1200 zł w kieszeni. To jakiś obłęd. Przez litość nie będę wymieniał nazwisk tych, którzy opowiadają się za takim rozwiązaniem. Ale sugerowałbym im, aby się udali na wizytę do kolegów po fachu – psychiatrów. Póki oczywiście wypisywanie zwolnień nie jest jeszcze płatne.