W „Krótkiej historii ekonomicznego geniuszu" angielski pisarz Paul Strathern przytacza okoliczności, w których powstały podwaliny teorii gier. Jej twórca John von Neuman został przyłapany przez żonę w niedwuznacznej sytuacji z inną kobietą. Argumenty, jakich von Neuman użył, by wyłgać się z problemu, złożyły się później na jedną z najbardziej efektywnych strategii teorii gier – strategię minimaksu. Stosując tę strategię, staramy się ograniczać rozmiary szkody powstałej w wyniku nieuniknionych okoliczności. Działanie tej strategii powoduje, że łączny wynik dla uczestników gry jest korzystniejszy niż przy zastosowaniu bardziej spektakularnej strategii. Na tym polega jej często niedoceniana elegancja.
Rozgrywanie Rosji przez prezydenta Baracka Obamę i politycznych przywódców europejskich w konflikcie o Ukrainę jest przykładem zastosowania strategii minimaksu w praktyce. Z punktu widzenia gospodarowania ograniczonymi zasobami unikanie zwarcia jest bardziej opłacalne niż bezpośrednia militarna konfrontacja powodująca zniszczenie. W tym względzie zastosowanie pełzających sankcji – pogardliwie ocenianych przez niektórych komentatorów jako oznaka niezdecydowania i słabości charakteru – daje efekt co najmniej porównywalny z militarną konfrontacją przy znacząco niższych kosztach.
Nieoczekiwanym elementem rozgrywki stały się ceny surowców energetycznych – ropy i gazu, które w każdym globalnym konflikcie reagują zwykle mocnymi zwyżkami. Nie tym razem. Cena ropy (WTI) osiągnęła co prawda szczyt przy 104 dolarach za baryłkę w lipcu 2014 r., ale od tego czasu systematycznie spada. Cóż takiego się zadziało? Ano chyba nic innego niż to, że po raz pierwszy od dłuższego czasu wzrasta podaż surowca, w dużej mierze związana z rewolucją technologiczną pozwalającą na eksploatację trudno dostępnych złóż łupkowych.
Ale najdziwniejsza sytuacja ma miejsce na rynku gazu. Światowa cena spadła do poziomu poniżej 90 dol. za 1000 m sześc., a cena, którą muszą płacić kraje europejskie, wynosi 380–400 dolarów.
Ropa jest głównie dostępna ze złóż rosyjskich i transportowana rurociągami, ale Europie brakuje instalacji pozwalających na import skroplonego gazu drogą morską. Ta sytuacja potrwa jeszcze dwa, trzy lata – tak więc w niedalekiej perspektywie możemy oczekiwać znaczącego spadku cen gazu dla krajów europejskich.