Większość już kupujących w sieci robi takie zakupy jednak dość rzadko, prawdziwi entuzjaści, kupujący co najmniej raz w tygodniu, to nadal garstka. Jednak to głównie oni, systematycznie zwiększający skalę wydatków internetowych, odpowiadają za wzrost całego rynku.
Czy sceptyków uda się przekonać? Będzie trudno, ponieważ tylko część z nich nie kupuje w sieci tylko dlatego, że nie mają dostępu do internetu. Innych odstrasza perspektywa nieotrzymania towaru, za który z góry zapłacili, oraz obawa, że produkt będzie się różnił od jego opisu w e-sklepie.
Dlatego choć nasz rynek należy do najszybciej rosnących, to jednak skala wydatków już powodów do zadowolenia nie daje. Co więcej, jesteśmy europejskim ewenementem pod względem najpopularniejszych metod płatności. O ile Europa Zachodnia zazwyczaj płaci w sieci kartą kredytową, u nas jest to jedna z najmniej popularnych metod. Dominuje za to pobranie, w wielu innych krajach nieznane. To również pochodna braku zaufania do sprzedawców.
Prawo dzisiaj zdecydowanie stoi po stronie konsumentów. Mają oni zagwarantowany 14-dniowy okres na zwrot nienaruszonego towaru sprzedawcy, bez podawania powodów rezygnacji. Cóż z tego, skoro nadal można trafić na firmy, które prawo do złożenia reklamacji na uszkodzony w transporcie towar uzależniają od zgłoszenia szkody kurierowi zaraz po otrzymaniu przesyłki. Choć to oczywiste bezprawie, to nadal jest stosowane.
Na cenach też próbują oszukiwać. Choć całkowity koszt zamówienia powinien być znany od razu, to nadal firmy stosują praktykę – niska cena, ale droga dostawa. W efekcie konsument czuje się oszukany, ponieważ znaleziona promocja wcale nie jest już tak atrakcyjna, jak wyglądało to na początku.