Zamiast tego widzą, jak wielką wagę rządzący przykładają do dbania o mniejszości czy imigrantów. Choć Summers jest reprezentantem tych właśnie elit, które zapomniały o reprezentowaniu zwykłych ludzi, to trudno nie odmówić mu racji. Amerykanie pokazali przecież w ostatnich wyborach prezydenckich, że nie mają nic przeciwko temu, żeby rządził nimi miliarder. Zaufali temu bogaczowi, gdyż pochylił się z troską nad zwykłym człowiekiem. Zamiast obiecywać większe zasiłki i więcej troskwwi wobec mniejszości, obiecał powrót miejsc pracy do USA, odbudowę amerykańskiej infrastruktury i przemysłu, ograniczenie nielegalnej imigracji oraz ostrą politykę wobec przestępców i terrorystów. Ile z tych obietnic zrealizuje, to inna sprawa, ale trzeba przyznać, że wstrzelił się idealnie w oczekiwania ludu.
A inni politycy? Decydenci z Brukseli starają się walczyć z kryzysem Unii Europejskiej poprzez przekonywanie Europejczyków, że potrzebują oni mocniejszej Unii Europejskiej. Trudno od nich usłyszeć jakieś propozycje zmian, które korzystnie wpłynęłyby na standard życia i bezpieczeństwo mieszkańców UE. Angela Merkel jest zajęta uświadamianiem Niemców, że zaproszenie do ich kraju 1,5 mln imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki nie było takim złym pomysłem, jak zwykli Niemcy sądzą. Prezydent Francji Francois Hollande musi zaś przekonywać naród, że jego rządy nie są tak beznadziejne, jak to na pierwszy rzut oka wygląda. Niepopulistyczni politycy drugiego i trzeciego garnituru zastanawiają się zaś nad takimi kwestiami jak liczba płci czy to, jak skłonić ludzi do zdrowego odżywiania się. Popierający Trumpa miliarder Peter Thiel, zdeklarowany gej z Kalifornii, zauważył, że gorąca debata toczy się na temat tego, do których toalet mogą wchodzić transseksualiści, a nie nad tym, jak odbudować gospodarkę. Nie sposób nie przyznać mu racji.