Pacjenci narzekają na chaos związany z wprowadzeniem nowej listy leków refundowanych. - Bajzel panie jak w PRL - mówi "Rz" mężczyzna spotkany wczoraj w poznańskiej aptece. Aptekarze przyznają, że pojawili się już chorzy, którym lekarze przystawili na receptach pieczątki "Refundacja do decyzji NFZ". - Mieliśmy już taką receptę i nie wiemy, co z tym robić - mówią "Rz" w aptece Vena-Vita w Krakowie.
Medykom prowadzącym pieczątkowy protest w sobotę pogroził premier. - Lekarze, którzy będą się zachowywali niegodnie, utrudniali pacjentom życie, będą podlegali konsekwencjom - zapowiedział. Stwierdził, że nie ma powodów, by źle oceniać ministra zdrowia. - 99 proc. zamieszania to nie jest minister Arłukowicz - powiedział. Dodał, że chaos to wina chcących wpłynąć na zmiany na liście refundacyjnej.
- Premier wyrobił sobie fałszywe wyobrażenie o tym, czego się domagamy - mówi szef OZZL Krzysztof Bukiel. Jego zdaniem Tusk nie zna stanowiska lekarzy. Z kolei Aneta Król-Żurawska, ekspert ds. ochrony zdrowia z Instytutu Spraw Publicznych, mówi "Rz": - Zmiany wprowadzane przez resort idą w dobrym kierunku, ale będą miały sens, gdy w służbie zdrowia zostanie wprowadzony system informatyczny. Dziś w szpitalach jeden komputer przypada na pięciu lekarzy.
Król-Żurawska pyta także, jak lekarze mają na bieżąco dowiadywać się o zmianach na liście leków refundowanych? Zauważa, że nie mają też dostępu do aktualnego rejestru ubezpieczonych.