Przyczyny wypadku, który wydarzył się w sobotę ok. godz. 23.30 w miejscowości Kowiesy, wyjaśnia prokuratura. W karambolu w gęstej mgle zginęły trzy osoby (czeskie małżeństwo i ich dziecko), a 25 zostało rannych. Minister Bartosz Arłukowicz zlecił jednak własną kontrolę, po tym gdy do mediów wyciekło nagranie rozmów dyspozytora z zespołami karetek. Mężczyzna najpierw cofnął karetkę Falcka z Żyrardowa, tłumacząc, że trzy ambulanse z wojewódzkiej stacji pogotowia wystarczą. Później jednak wezwał pomoc z Falcka.

– Nasza karetka dojechała o godz. 1.02 i na miejscu zastała sytuację daleką od idealnej – opowiada „Rz" Aleksander Hepner, rzecznik zespołu ratowników Falck. – Wypadek rozciągnięty był na kilkuset metrach drogi, była gęsta mgła, a najlżej ranni pacjenci mieszali się z gapiami. Obecny na miejscu lekarz mówił, że koordynuje akcję, ale chwilę potem odjechał, łamiąc wszelkie procedury postępowania w takich przypadkach – dodaje Hepner.

Rzecznik Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi broni się, że problemy z koordynacją działań wynikały z „błędnych informacji zwrotnych".

Z kolei policjanci, którzy dojechali na miejsce równo ze strażą pożarną i karetkami, twierdzą, że sytuacja nie wymagała ich interwencji. – Nie mieliśmy informacji o kłopotach w prowadzeniu akcji. Gdyby tak było, policjanci udzielaliby pomocy przedmedycznej. Ale możliwe, że mgła była zbyt gęsta i nie dało się wiele zobaczyć – mówi podinsp. Joanna Kącka z łódzkiej policji.