Tracimy lekarzy ratowników

Medycy wyjeżdżają za granicę. Ministerstwo chce temu zapobiec i skraca ścieżkę uzyskania specjalizacji

Aktualizacja: 28.02.2008 04:06 Publikacja: 28.02.2008 04:05

Specjalistów medycyny ratunkowej powinno być w Polsce około 3 tysięcy. Jest 500, z czego niewiele ponad połowa pracuje w zawodzie. – To właśnie lekarze tej specjalności najczęściej wyjeżdżają za granicę. Zaświadczenie pozwalające na pracę za granicą wziął już co dziesiąty z nich – mówi Konstanty Radziwiłł, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej.

A od tych specjalistów często zależy życie ludzi. – To do lekarza medycyny ratunkowej trafia na oddział ratowniczy pacjent w bardzo ciężkim stanie i bezpośrednim zagrożeniu życia: po wypadku, po zawale serca – mówi Krzysztof Wójcikiewicz, wicedyrektor szpitala św. Wojciecha w Gdańsku.

Ministerstwo Zdrowia stara się zaradzić problemom, przygotowując specjalne przepisy. – Otwieramy krótką ścieżkę uzyskiwania specjalizacji z tej dziedziny medycyny. Liczymy, że dzięki temu zyskamy 500 nowych specjalistów – zapowiada Andrzej Włodarczyk, wiceminister zdrowia. Z tej drogi będą mogli skorzystać lekarze, którzy już mają specjalizację, ale w innych dziedzinach.

Czy to załatwia problem? Eksperci martwią się, że młodzi lekarze nie chcą otwierać specjalizacji. – Kiedyś konkurencja, by dostać się na specjalizację, była ogromna. Teraz w moim regionie na pięć miejsc zgłosiło się tylko trzech chętnych – opowiada Krzysztof Wójcikiewicz.

Lekarze mają małą motywację, by robić specjalizację, bo – zgodnie z ustawą o ratownictwie medycznym – mają na to czas aż do 2020 roku. Ale nie tylko – niedawno pisaliśmy, że młodzi medycy zamiast neonatologii, z której specjalistów dramatycznie brakuje, wybierają bardziej intratne położnictwo. Mało jest chętnych do zawodu anestezjologa. – Decyduje motywacja finansowa – przyznają.

Prof. Wojciech Gaszyński, anestezjolog i specjalista medycyny katastrof: – Zaczynam się zastanawiać nad motywacją młodych ludzi. W tych dziedzinach, w których nie ma możliwości dorobienia sobie poza publiczną służbą zdrowia, prowadzenia prywatnych gabinetów, zainteresowanie specjalizacją jest bardzo małe. Mniej więcej 15 procent wszystkich zaczynających specjalizację z medycyny ratunkowej to pasjonaci, którzy są gotowi ciężko pracować, by wykonywać ten zawód. Są i tacy, którzy chcą uzyskać jakąkolwiek specjalizację, bo dzięki niej łatwiej jest wyjechać na Zachód.

Lekarze podkreślają, że specjalizacja z medycyny ratunkowej jest bardzo ciężka, na dyżurach się nie odpoczywa. – Na domiar złego oddziały ratunkowe są skrajnie niedofinansowane. NFZ pokrywa jedną czwartą kosztów ich działania, co odbija się na pensjach personelu – mówi prof. Juliusz Jakubaszko, przewodniczący Polskiego Towarzystwa Medycyny Ratunkowej. – Lekarze są przeciążeni pracą. To na oddziały ratunkowe trafiają pacjenci, którzy w nocy i w święta nie są objęci opieką lekarza rodzinnego. Za niewydolność systemu płacimy my – dodaje.

Ministerstwo Zdrowia zastanawia się nad poprawą finansowania oddziałów ratunkowych. Pieniądze, tak jak w przypadku ambulansów, mają trafiać z budżetu państwa, a nie przez NFZ. Resort ma się tym zająć w drugiej połowie tego roku.

Masz pytanie, wyślij e-mail do autorki s.szparkowska@rp.pl

Państwo określa, w jakich dziedzinach medycyny najbardziej brakuje specjalistów. Są wśród nich ratownictwo medyczne i anestezjologia. Zachętą, by młodzi ludzie kształcili się właśnie w tych dziedzinach, było dotąd otwieranie większej liczby miejsc na tych specjalizacjach. Okazuje się, że to nie wystarcza. Dostęp do specjalizacji przestał być trudny. Już w zeszłym roku miejsc było 1700, teraz ma być 2500. Moim zdaniem, by zachęcić lekarzy do wybierania tych dziedzin, niezbędna jest motywacja finansowa. W tej chwili zarobki młodych lekarzy są bardzo niskie.

syl

Specjalistów medycyny ratunkowej powinno być w Polsce około 3 tysięcy. Jest 500, z czego niewiele ponad połowa pracuje w zawodzie. – To właśnie lekarze tej specjalności najczęściej wyjeżdżają za granicę. Zaświadczenie pozwalające na pracę za granicą wziął już co dziesiąty z nich – mówi Konstanty Radziwiłł, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej.

A od tych specjalistów często zależy życie ludzi. – To do lekarza medycyny ratunkowej trafia na oddział ratowniczy pacjent w bardzo ciężkim stanie i bezpośrednim zagrożeniu życia: po wypadku, po zawale serca – mówi Krzysztof Wójcikiewicz, wicedyrektor szpitala św. Wojciecha w Gdańsku.

Pozostało jeszcze 82% artykułu
Ochrona zdrowia
Unijny kompromis w sprawie pakietu farmaceutycznego
Ochrona zdrowia
Prof. Michał Zembala: Przeszczepiłem 300 serc
Ochrona zdrowia
Światowa federacja zabrała głos w sprawie z Oleśnicy. Broni zastrzyków w serce
Ochrona zdrowia
Prezes NFZ dla „Rz”: Będą zmiany w finansowaniu Ambulatoryjnej Opieki Specjalistycznej
Materiał Promocyjny
Bank Pekao nagrodzony w konkursie The Drum Awards for Marketing EMEA za działania w Fortnite
Ochrona zdrowia
Dyrektor szpitala: „Zobowiązania NFZ wobec naszego szpitala to 11 mln zł”