Reklama

Jest lek na gruźlicę, ale płatny

Ministerstwo Zdrowia sprowadziło z Czech antybiotyk, którego brakowało w Polsce, lecz nie będzie do niego dopłacać

Publikacja: 10.04.2009 03:12

Pacjenci będą musieli płacić, ponieważ zagraniczny środek, choć zawiera tę samą substancję co leki dotąd sprzedawane w Polsce, jest dostępny w innych dawkach: po 50, a nie po 100 mg. A izoniazydu w takiej dawce nie ma na liście refundacyjnej. Państwo więc do niego nie dopłaca.

– To skandal. Wystarczyło, by Ministerstwo Zdrowia wydało rozporządzenie zawierające jedno zdanie: refundowany jest izoniazyd w dawce 50 mg – tłumaczy prof. Kazimierz Roszkowski-Śliż, krajowy konsultant ds. pulmunologii.

– Jedno opakowanie będzie pacjenta kosztować ok. 60 zł – mówi Ewa Kolasińska z hurtowni Salus, która za zgodą Ministerstwa Zdrowia sprowadziła lek. – Może pojawić się problem, bo na gruźlicę często chorują ludzie z marginesu społecznego, których na wykupienie leku za taką cenę nie stać.

Dodaje jednak, że osoby, które do tej pory zgłaszały się do hurtowni, pytając o lek, były gotowe za niego zapłacić. – Sądzę, że ci, których nie stać, trafią na leczenie do szpitala – mówi Kolasińska.

O problemach z izoniazydem, lekiem zwalczającym prątki wywołujące gruźlicę, „Rz” pisała kilkakrotnie. Od stycznia jego dotychczasowy producent Jelfa przestał go wytwarzać (nie zarejestrował leku zgodnie z unijnymi wymogami, co oznaczało wycofanie go z rynku).

Reklama
Reklama

Wiceminister zdrowia Marek Twardowski zapewniał, że leku wystarczy na półtora roku dla wszystkich chorych. Jednak już po trzech miesiącach od wstrzymania produkcji izoniazydu zabrakło.

– To szpitale wykupiły go z rynku, zrobiły ogromne zapasy. Tego nikt nie mógł przewidzieć. Musimy się ratować, sprowadzając go z zagranicy – denerwował się Twardowski.

Problemy zresztą są do dzisiaj – hurtownia, która za zgodą ministerstwa sprowadziła lek, już sprzedała cały zapas, czeka na nową dostawę.

W aptekach izoniazyd dostać trudno. – W zeszłym tygodniu miałam pacjentkę z receptą na ten lek i musiałam ją odesłać – mówi farmaceutka z apteki przy ul. Gdańskiej w Łodzi.

Lekarze są oburzeni: i tym, że leku zabrakło, i tym, że pacjenci muszą za niego płacić.

– Izoniazyd to lek podstawowy przy leczeniu gruźlicy. Za mojej pamięci zabrakło go tylko raz – w Bangladeszu – irytuje się prof. Kazimierz Roszkowski-Śliż. – Kłopoty z tak podstawowym lekiem to skandal na skalę międzynarodową.

Pacjenci będą musieli płacić, ponieważ zagraniczny środek, choć zawiera tę samą substancję co leki dotąd sprzedawane w Polsce, jest dostępny w innych dawkach: po 50, a nie po 100 mg. A izoniazydu w takiej dawce nie ma na liście refundacyjnej. Państwo więc do niego nie dopłaca.

– To skandal. Wystarczyło, by Ministerstwo Zdrowia wydało rozporządzenie zawierające jedno zdanie: refundowany jest izoniazyd w dawce 50 mg – tłumaczy prof. Kazimierz Roszkowski-Śliż, krajowy konsultant ds. pulmunologii.

Reklama
Ochrona zdrowia
Jeden lekarz na 300 pacjentów w szpitalach psychiatrycznych
Materiał Promocyjny
W poszukiwaniu nowego pokolenia prezesów: dlaczego warto dbać o MŚP
Ochrona zdrowia
Likwidacja izb wytrzeźwień paraliżuje SOR-y
Ochrona zdrowia
COVID-19. Mniej szczepionek, ale też mniej zainteresowanych
Ochrona zdrowia
Nowa minister zdrowia: Niemówienie o pieniądzach w ochronie zdrowia było błędem
Materiał Promocyjny
Stacje ładowania dla ciężarówek pilnie potrzebne
Ochrona zdrowia
Niebezpieczna gra młodych z alkoholem
Materiał Promocyjny
Bank Pekao uczy cyberodporności
Reklama
Reklama