Pacjenci będą musieli płacić, ponieważ zagraniczny środek, choć zawiera tę samą substancję co leki dotąd sprzedawane w Polsce, jest dostępny w innych dawkach: po 50, a nie po 100 mg. A izoniazydu w takiej dawce nie ma na liście refundacyjnej. Państwo więc do niego nie dopłaca.
– To skandal. Wystarczyło, by Ministerstwo Zdrowia wydało rozporządzenie zawierające jedno zdanie: refundowany jest izoniazyd w dawce 50 mg – tłumaczy prof. Kazimierz Roszkowski-Śliż, krajowy konsultant ds. pulmunologii.
– Jedno opakowanie będzie pacjenta kosztować ok. 60 zł – mówi Ewa Kolasińska z hurtowni Salus, która za zgodą Ministerstwa Zdrowia sprowadziła lek. – Może pojawić się problem, bo na gruźlicę często chorują ludzie z marginesu społecznego, których na wykupienie leku za taką cenę nie stać.
Dodaje jednak, że osoby, które do tej pory zgłaszały się do hurtowni, pytając o lek, były gotowe za niego zapłacić. – Sądzę, że ci, których nie stać, trafią na leczenie do szpitala – mówi Kolasińska.
O problemach z izoniazydem, lekiem zwalczającym prątki wywołujące gruźlicę, „Rz” pisała kilkakrotnie. Od stycznia jego dotychczasowy producent Jelfa przestał go wytwarzać (nie zarejestrował leku zgodnie z unijnymi wymogami, co oznaczało wycofanie go z rynku).