Wykradzione materiały z poczty polskiego ministra Michała Dworczyka, które ktoś publikuje na rosyjskim Telegramie, nie zostaną przez administratora usunięte. Bo nie są to treści stricte nielegalne, np. seksualne wykorzystywanie dzieci, albo treści jawnie terrorystyczne – twierdzą specjaliści od walki z cyberprzestępczością w rozmowie z „Rzeczpospolitą".
Telegram to komunikator, który ma bardzo liberalną politykę związaną z treściami przechodzącymi przez ich serwer. – W razie stwierdzenia naruszeń istnieje możliwość zgłoszenia kanału jako naruszający prawo autorskie, promujący przemoc czy rozpowszechniający pornografię – i firma takie kanały usuwa lub cenzuruje. Jednak dopóki nie są to treści bardzo kontrowersyjne, mogą być publikowane bez ograniczeń – tłumaczy Przemysław Krejza, dyrektor ds. badań i rozwoju w Laboratorium Informatyki Śledczej Mediarecovery.