Rzeczpospolita: Google chce, by sztuczna inteligencja samodzielnie malowała obrazy, komponowała muzykę oraz kręciła filmy. Wyobraża sobie pani, by komputery tworzyły sztukę?
Małgorzata Ciepłuch: Oczywiście, bo to się dzieje już od dobrych 20 lat. Są programy, które same komponują muzykę rozrywkową, a nawet muzykę poważną, jak choćby program Emily Howell, który pierwszą płytę ze swoimi autorskimi kompozycjami wydał już w 2009 r. Do tego kompozytorzy już raczej nie tworzą za pomocą ołówka i papieru nutowego, lecz wspomagają się komputerami, które w jakimś zakresie wnoszą swój wkład twórczy w ich utwory, bo pomagają np. aranżować sekcję dętą czy nawet generują solówki jazzowe.
Takie solówki niczym się nie różnią od tych stworzonych przez człowieka?
Czasami są nawet nieco lepsze... Programiści za pomocą kodu komputerowego przekazują programom całą wiedzę teoretyczną, jaką mamy w zakresie muzyki: uczą ich harmonii tonalnej, nowych technik kompozytorskich itd. Pewnie rozczaruję wielu czytelników, ale mając taką wiedzę, praktycznie każdy, nawet człowiek absolutnie pozbawiony słuchu muzycznego, byłby w stanie skomponować muzykę. Bo bardzo wiele rzeczy rządzi się sztywnymi regułami.
Ale każdy kompozytor posiada swój specyficzny styl...