Holenderscy naukowcy przeprowadzili serię testów badających wpływ radiowego systemu RFID (Radio Frequency Identification) na sprzęt szpitalny. Jest to rodzaj "elektronicznej metki" z zakodowanymi informacjami, które można odczytać bezprzewodowo. Okazało się, że ten system, używany m.in. do zapisywania historii choroby pacjenta, może nawet wyłączyć niektóre urządzenia medyczne. Badania na ten temat opublikowało pismo "Journal of the American Medical Association".
Znaczniki RFID, mimo że mało widoczne, stały się w naszym życiu wszechobecne. Mamy je w przepustkach do biur, paszportach (wydanych po 2006 roku) czy w kartach kredytowych.
Najłatwiej dostrzec je w sklepach, gdzie chronią cenne towary przed kradzieżą. Najczęściej występują w postaci giętkich naklejek, na których widoczny jest zwitek drutu. Odgrywa on rolę anteny odbierającej sygnał od nadajnika radiowego umieszczonego w bramce sklepowej. W odpowiedzi znacznik RFID odsyła unikalny numer, który umożliwia identyfikację towaru. Elektroniczna metka może być praktycznie niewidoczna, bo jej minimalna wielkość może wynosić nawet 0,4 mm na 0,4 mm.
System RFID to jednak nie tylko bat na nieuczciwych klientów. To również sposób kontrolowania towarów przewożonych na duże odległości czy... pacjentów i personelu szpitalnego.
Takie rozwiązanie wdrożyły już niektóre zagraniczne placówki, m.in. New York Jacobi Medical Center, Heartlands Hospital w Birmingham czy szpital uniwersytecki w Jenie. Taki system pomaga uniknąć pomyłek w podawaniu czy dawkowaniu leków, pozwala też na jednoznaczną identyfikację nawet nieprzytomnego pacjenta, co zmniejsza liczbę błędnie adresowanych operacji.