Jolla, Kazam, Geeksphone – te nazwy większości użytkowników smartfonów nie mówią nic. Jeszcze. A może Alcatel – niegdyś tak popularny w Polsce, dziś ze smartfonami wcale niekojarzony? Jeśli nie on, to może Amazon, wielki sklep internetowy, który nieśmiało przebąkuje o własnym smartfonie już od kilku lat?
Wydaje się, że pretendentów jest więcej niż miejsca między Google’em i Apple’em. Pierwsza dostarcza system Android, najpopularniejszy obecnie wśród smartfonów, ale własnych liczących się na rynku urządzeń na razie nie ma. Wyręcza go w tym koreański gigant Samsung, który sprzedaje najwięcej telefonów na świecie. Z drugiej strony mamy Apple z systemem iOS i kolejnymi wcieleniami iPhone’ów.
Rozbić układ
Google Android i Apple iOS wspólnie rządzą ponad 92 proc. rynku smartfonów. Jak dotąd skutecznie odpierają ataki Microsoftu, który promuje system Windows Phone, a także firmy Blackberry znanej niegdyś z linii aparatów o tej samej nazwie przeznaczonych dla biznesu.
Na pierwszy rzut oka nie ma gdzie szpilki wsadzić. Skąd w takim razie ten komórkowy wysyp?
Nadzieje mniejszych producentów oparte są na kalkulacji. W ubiegłym roku sprzedano na świecie łącznie ponad 700 mln smartfonów. To więcej niż pecetów i tabletów razem wziętych. Więcej nawet niż telewizorów. Ale według raportu firmy badawczej Gartner wszystkich telefonów komórkowych – a zatem także tych z mniejszym zakresem funkcji niż smartfony – co roku sprzedaje się ponad 1,7 mld egzemplarzy.