PiS niedawno złożyło w Sejmie projekt zmian przepisów, na podstawie których działa dziś komisja weryfikacyjna. Spodziewał się pan takiego obrotu sprawy?
Czas złożenia projektu nie jest przypadkowy. Już kolejny raz projekty ustaw, zwanych szumnie reprywatyzacyjnymi, a w rzeczywistości będących antyreprywatyzacyjnymi, pojawiają się przed wyborami. Przypomnieć należy chociażby, że przed wyborami parlamentarnymi podobna historia dotyczyła projektu o mieniu żydowskim.
Zmiany nie byłyby jednak potrzebne, gdyby lokatorom, ofiarom brutalnych wyprowadzek z reprywatyzowanych kamienic wypłacono odszkodowania. A zdaje się tego miasto stołeczne nie czyniło, śląc sprawy do sądów.
Rzeczywiście miasto korzysta z przepisów jeszcze obowiązujących, dotyczących możliwości składania sprzeciwów od decyzji o przyznaniu odszkodowań czy zadośćuczynień dla lokatorów reprywatyzowanych kamienic. Nie ma bowiem żadnej pewności, że decyzje komisji, uchylające lub unieważniające decyzje o zwrotach nieruchomości z lokatorami, zostaną utrzymane w mocy. A jak wiemy, zdecydowana większość decyzji komisji jest w sądach administracyjnych uchylana lub wręcz stwierdzana jest ich nieważność ze względu na sprzeczność z prawem.
Projekt ma natomiast oderwać konieczność wypłaty odszkodowań od późniejszego ewentualnego podważenia decyzji komisji przez sąd, ponadto pozbawia miasto prawa do wnoszenia sprzeciwów, a decyzje o przyznawaniu takich odszkodowań lokatorom nie będą podlegać kontroli sądowej.