Dla frankowicza 5 tys. zł

Ujęcie kredytobiorcom z długu kilku tysięcy złotych byłoby na pewno mile widziane, ale nie miałoby kluczowego znaczenia dla ogólnej ich sytuacji.

Publikacja: 12.11.2015 12:17

Dla frankowicza 5 tys. zł

Foto: Bloomberg

Komentuje Mikołaj Fidziński, analityk porównywarki finansowej Comperia.pl:

- Niedawno ogłoszony projekt ustawy mający na celu „przywrócenie równości stron niektórych umów kredytu i zmianę niektórych innych ustaw" - to swoista deska ratunku dla frankowiczów. Niegdyś uznawani za przegranych mogą znaleźć się w gronie zwycięzców walki kredytobiorcy - bank.

Zaproponowany przez prezydenta projekt ustawy doprowadziłaby do zdelegalizowania tzw. spreadu walutowego stosowanego przez banki. Polegałoby to na uznaniu każdego innego, poza NBP, kursu przeliczania wysokości raty i kwoty kredytu za nieważny. W efekcie banki musiałyby zwrócić kredytobiorcom tysiące złotych, które zarobiły wyliczając raty na podstawie swoich, zawyżonych w stosunku do rynku, kursów. Te pieniądze zostałyby odjęte od kwoty kapitału kredytu pozostającego do spłaty.

Za ile kupowali franki

Jak wynika z danych Comperia.pl, dla modelowego kredytu z sierpnia 2008 r. (wówczas frank szwajcarski był najtańszy, a popyt na kredyty w tej walucie największy) na kwotę 300 tys. zł i na okres 30 lat, kredytobiorcy przysługiwałby zwrot ok. 5 tys. zł. Średnio bankowe kursy sprzedaży franka szwajcarskiego przekraczały te sugerowane przez NBP o ok. 10 groszy, zatem w każdej dotychczasowej racie „nielegalnie" pobranych pieniędzy byłoby ok. 50-60 zł. Niestety na rynku znalazły się bardziej pazerne banki, które obecnie musiałyby zwrócić takiemu kredytobiorcy kwotę w wysokości ok. 10 tys. zł.

Oczywiście odjęcie kredytobiorcom z długu kilku tysięcy złotych byłoby bardzo miłe, niemniej jednak nie miałoby to kluczowego znaczenia dla ogólnej ich sytuacji. Modelowy frankowicz - który pożyczył 300 tys. zł - przy dzisiejszym kursie jest winien bankowi niemal 500 tys. zł. Pozostaje też kwestia rozliczenia klientów, którzy nie spłacali kredytu po wysokim kursie banku, ale sami wymieniali złotówki na euro czy franki taniej i przynosili do banku walutę. Z jednej strony oni także nabywali walutę drożej niż kurs NBP, choć taniej niż u swojego kredytodawcy, a z drugiej nie zawsze będzie łatwo wskazać kiedy, ile i po jakim kursie wymieniali oni pieniądze.

Oprócz spreadu, bank musiałby także zwrócić część rat w sytuacji, gdy umowa dawała mu możliwość zmiany oprocentowania kredytu „bez względu na zmianę stopy referencyjnej lub indeksu albo nieproporcjonalnie do zmian takiej stopy referencyjnej lub indeksu".

Kto jest "do przodu"

Według wstępnego projektu ustawy kredytobiorca otrzymałby prawo do wnioskowania w banku o restrukturyzację kredytu poprzez uznanie za bezskuteczne wszelkich kwot w obcej walucie np. kwoty kredytu, rat i żądanie ich usunięcia z umowy. W ten sposób uwolniłby się on od ryzyka kursowego oraz zacząłby spłacać kredyt w wysokości faktycznie pożyczonej kwoty w złotych, przy oprocentowaniu WIBOR + marża, jak przy kredycie walutowym. Listopadowa rata zamiast 1936 zł wynosiłaby ok. 1300 zł.

Ustawa nie precyzuje czy miałoby nastąpić jakieś rozliczenie dotychczas zapłaconych rat. Frankowicze długi czas płacili dużo niższe raty niż osoby z kredytami w złotych i choć od pewnego czasu role się odwróciły, to nadal są oni „na plusie".

Frankowicz, który zaciągnął kredyt na początku 2007 r. jest o ponad 18 tys. zł „do przodu" względem osoby, która w tym samym czasie zaciągnęła kredyt złotowy. W takiej sytuacji bank mógłby odrzucić wniosek klienta o przewalutowanie, ale miałby nad sobą miecz Damoklesa. Wówczas klient mógłby oświadczyć bankowi, że oddaje mu mieszkanie i chce uwolnić się od zobowiązania.

To o tyle atrakcyjne rozwiązanie dla kredytobiorców, iż obecnie przeliczone na złote saldo zadłużenia z tytułu modelowego kredytu frankowego np. z sierpnia 2008 r. jest o niemal 60 proc. wyższe od kwoty pożyczonej 7 lat temu - np. dla kredytu w wysokości 300 tys. zł dziś to prawie 500 tys. zł. Ta kwota często przekracza wartość zabezpieczenia, co w praktyce oznacza, iż obecnie środków ze sprzedaży mieszkania nie wystarczyło na całkowite pozbycie się kredytu.

Duże wsparcie

W sytuacji gdyby kredytobiorca nie zdecydował się na oddanie mieszkania, dostałby duże wsparcie w spłacie kredytu walutowego. Pomimo tego, że spłacałby kredyt przy bieżącym kursie franka (już tym wg NBP, a nie zawyżonym przez bank), to część każdej raty byłaby traktowana jako nadpłata zobowiązania, co w efekcie sprawi, że klient spłaci kredyt wcześniej.

Umorzeniu i uznaniu za nadpłatę miałaby podlegać część raty odpowiadająca 70 proc. różnicy obecnego kursu franka a kursu wypłaty. Za przykład weźmy kredytobiorcę, który zaciągnął kredyt frankowy na 300 tys. zł, na 30 lat, w sierpniu 2008 r., przy kursie 2 zł. Kurs CHF/PLN według NBP z 10 listopada br. wynosi 3,94 zł. Różnica kursowa to 1,94 zł. Kredytobiorca płaci całą ratę jak dla kursu 3,94 zł - wysokość raty to 1936 zł. Listopadowa rata jest jednak uznana za spłaconą już przy kwocie 1268 zł - jak dla kursu 2,58 zł (2 zł + 0,58 zł, czyli 30 proc. różnicy kursowej). Pozostała część raty, czyli 668 zł (jak dla kursu 1,36 zł czyli 70 proc. różnicy kursowej) zostaje zaliczona jako nadpłata w poczet kolejnych rat.

Klient jest więc odpowiedzialny tylko w 30 proc. za ryzyko kursowe, a przy tym szybciej spłaca kredyt. Jako wynika z wyliczeń Comperia.pl, dzięki takim systematycznym nadpłatom kredyt zostałby całkowicie spłacony ok. 8 lat wcześniej niż wynika to z ustalonego w umowie okresu kredytowania.

Omówione rozwiązania są  na razie tylko projektem, ale jeśli wejdą w życie, może wiele zmienić się nie tylko w sytuacji kredytobiorców, ale też banków.

Komentuje Mikołaj Fidziński, analityk porównywarki finansowej Comperia.pl:

- Niedawno ogłoszony projekt ustawy mający na celu „przywrócenie równości stron niektórych umów kredytu i zmianę niektórych innych ustaw" - to swoista deska ratunku dla frankowiczów. Niegdyś uznawani za przegranych mogą znaleźć się w gronie zwycięzców walki kredytobiorcy - bank.

Pozostało 94% artykułu
Nieruchomości
Warszawa. Skanska sprzedała biurowiec P180 za 100 mln euro
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Nieruchomości
Rynek luksusowych nieruchomości ciągle rośnie. Rezydencja za 50 mln zł
Nieruchomości
Korona Legionowa na półmetku
Nieruchomości
Invesco Real Estate kupuje nowy hotel na Wyspie Spichrzów
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Nieruchomości
Trei wybuduje mieszkania w Milanówku. Osiedle na poprzemysłowym terenie