Niższe rachunki za ogrzewanie

Dzięki stosunkowo łagodnej zimie do ogrzania domów zużyliśmy na razie ponad 18 proc. mniej energii niż zwykle.

Aktualizacja: 22.01.2016 16:45 Publikacja: 22.01.2016 16:26

Foto: Lion's Bank

Tak wynika z analiz Lion's Banku. - Jeśli pogoda się nie zmieni, to w domowym budżecie może zostać od kilkuset do nawet ponad tysiąca złotych - podaje Bartosz Turek, analityk Lion's Banku.

Ile to kosztuje

Ekspert podaje, że na utrzymanie dachu nad głową idzie co piąta wydawana przez Polaków złotówka. - Połowę z tej kwoty pochłaniają wydatki na nośniki energii - opał, gaz, energię elektryczną czy cieplną - mówi Bartosz Turek. - W tym sezonie łagodna zima pozwoli sporo zaoszczędzić. Oznacza bowiem niższe zapotrzebowanie na ciepło, czyli niższe rachunki za ogrzewanie. Jak wynika z szacunków Lion's Banku, w Warszawie dotychczasowe zapotrzebowanie na energię cieplną było o ponad 18,1 proc. niższe niż średnie notowane w latach 1980 – 2004 - zwraca uwagę.

Analityk Lion's Banku podkreśla, że na półmetku sezonu grzewczego widać, że tym razem zima obchodzi się z nami jeszcze łagodniej niż rok temu. - W okresie od września do końca grudnia 2015 roku zapotrzebowanie na ciepło było o 2,7 proc. mniejsze niż w analogicznym okresie rok wcześniej - podaje Bartosz Turek. - Spadek nie jest już więc aż tak imponujący, ale i tak daje nadzieję na niższe rachunki niż przed rokiem. Oczywiście trzeba pamiętać, że przed nami jeszcze parę miesięcy korzystania z kaloryferów, w tym jeden statystycznie najchłodniejszy - styczeń. Wiele może się więc jeszcze zmienić - zastrzega.

Bartosz Turek podkreśla, że zaoszczędzić mogą nawet korzystający z droższej energii. - Zakładając jednak na chwilę, że tegoroczny sezon grzewczy pozostanie taki jak dotychczas, można liczyć na to, że za ogrzewanie zapłacimy wyraźnie mniej. I tak za ogrzanie 50-metrowego mieszkania w nieocieplonej wielkiej płycie trzeba zapłacić niecałe 2,3 tys. zł, czyli o 500 zł mniej, niż gdyby zima nie obchodziła się z nami łagodnie - szacuje Bartosz Turek. - Jeszcze więcej zaoszczędzić mogą posiadający 150-metrowy dom z lat 90. Utrzymanie się zapotrzebowania na ciepło na niższym poziomie do końca sezonu grzewczego spowodowałoby, że za ogrzewanie gazem trzeba byłoby zapłacić 4,1 tys. zł (o 910 zł mniej), przy ogrzewaniu elektrycznymi grzejnikami akumulacyjnymi 5,7 tys. zł (prawie 1,3 tys. zł mniej), wykorzystując węgiel poniosłoby się koszty w kwocie 2,7 tys. zł (ponad 590 zł mniej), a korzystając z usług przedsiębiorstwa grzewczego niecałe 3 tys. zł (660 zł mniej - wylicza analityk.

Jak to policzyć

Czy rachunki będą jednak niższe niż zeszłoroczne? - Łagodny początek zimy daje nadzieję, że tak. Jak już wspominałem, zapotrzebowanie na ciepło było w pierwszych trzech miesiącach sezonu grzewczego o 2,7 proc. niższe niż przed rokiem. Gdyby stan ten się utrzymał, to nawet osoby ogrzewające dom korzystając z energii elektrycznej (wg GUS energia ta zdrożała o 1,6 proc. rok do roku) mogą zapłacić mniej niż przed rokiem (w modelowym przypadku o 165 zł) - szacuje Bartosz Turek. - Niższe rachunki mogą też trafić do osób korzystających z ogrzewania z sieci miejskiej (ta zdrożała wg GUS o około 1,4 proc. rok do roku). Jeszcze większe szanse mają na to osoby ogrzewające domy korzystając z opału (spadek cen o 2 proc. rok do roku) i gazu (spadek cen o 5,3 proc. rok do roku).

W jaki sposób oszacowane zostało zapotrzebowanie na ciepło? - Wbrew pozorom jest to łatwe zadanie. Wystarczą dokładne dane o panujących na zewnątrz temperaturach. Jak bowiem dowodzi - na łamach portalu ogrzewnictwo.pl - mgr inż. Józef Dopke, w sposób liniowy zużycie gazu do ogrzania pomieszczeń zależy od liczby „stopniodni". Jest to miara pokazująca, o ile stopni Celsjusza dziennie średnia temperatura za oknem jest niższa od tej optymalnej, która nie wymaga używania grzejników - wyjaśnia Bartosz Turek. - W poszczególnych rejonach świata stosuje się różne sposoby obliczania liczby „stopniodni". Zgodnie z metodologią Eurostatu ważne są dwa poziomy temperatury – 15 i 18 stopni. Przy obliczaniu „stopniodni" pod uwagę brane są tylko takie dni, w których za oknem panuje mniej niż 15 stopni Celsjusza (średnia z temperatury maksymalnej i minimalnej danego dnia). Liczbę „stopniodni" określa się wtedy, licząc o ile za oknem jest ich mniej, niż wtedy, gdy słupek rtęci dochodzi do 18 stopni Celsjusza - dodaje.

Jak podkreśla Bartosz Turek, korzystając z tej metodologii można obliczyć, że od początku września (tradycyjnie uważanego za początek okresu grzewczego) do końca grudnia 2015 r., łączna liczba stopniodni wyniesie w Warszawie 1184,4. W analogicznym okresie poprzedniego sezonu grzewczego było ich 1217,2. - Biorąc natomiast pod uwagę średnią z 25 lat w tym samym czasie liczba stopniodni powinna wynieść 1447. Oznaczałoby to, jak na razie, że zużycie ciepła może być o 18,1 proc. niższe niż wynikałoby ze średniej i o 2,7 proc. niższe niż w analogicznym okresie przed rokiem. - Zaprezentowane powyżej obliczenia są wynikiem wielu założeń. W konkretnych przypadkach koszty ogrzewania mogą się znacznie różnić. O ich wysokości decyduje bowiem wiele czynników, takich jak na przykład: indywidualne przyzwyczajenia użytkownika ciepła, lokalizacja nieruchomości, ekspozycja na światło, przenikalność przegród, cena paliwa grzewczego i sprawność instalacji - wyjaśnia Bartosz Turek.

Nieruchomości
Dotacja lub zielony kredyt na termomodernizację na jedno kliknięcie?
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Nieruchomości
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Nieruchomości
Popyt na kredyty mieszkaniowe wyraźnie pobudzony. Zmiana cyklu
Materiał Promocyjny
Wiosenna metamorfoza wnętrz: Jak drzwi wewnętrzne mogą odmienić charakter Twojego domu
Nieruchomości
Ile za mieszkanie z drugiej ręki? Tyle sprzedający chcieli w maju