Jeszcze nigdy dotąd interesy nie szły firmom deweloperskim tak dobrze jak w tym roku. Bo jeszcze nigdy klienci nie kupowali tak dużo nowych mieszkań, a deweloperzy nie sprzedawali ich tak szybko. W kilku największych miastach popyt na nowe M jest tak wielki, że gdyby firmy nie wprowadziły na rynek żadnej nowej oferty, to w niespełna rok pozbyłby się tego, co mają dziś do wzięcia. Oczywiście, zakładając, że nie wydarzy się nic dramatycznego w gospodarce.
Analitycy firmy doradczej Reas podkreślają, że już pod koniec 2015 roku – kiedy ogłoszono rekordy – wydawało się, że deweloperom trudno będzie pobić te wyśrubowane wyniki sprzedaży. Tymczasem w drugi kwartał tego roku pokazał, że firmy mogą sprzedawać jeszcze więcej, wprowadzać na rynek oferty szybciej i bić kolejne rekordy.
Blisko 15,1 tys. sprzedanych lokali, 17,7 tys. wprowadzonych i najwyższa w historii liczba transakcji odnotowany w kolejnych 12 miesiącach – 57,7 tys. kupionych nowych mieszkań – to właśnie wynik, z jakim deweloperzy zamknęli II kwartał tego roku – podaje Reas.
A kto kupuje te lokale? Niemal co czwarta transakcja na rynku pierwotnym była dokonywana przez beneficjentów dopłat w programie „Mieszkanie dla młodych" (w Poznaniu nawet 46 proc.). Drugą poważną grupę klientów deweloperów stanowili inwestorzy, których nie interesują lokaty w bankach, bo zarobią na nich dwa razy mniej niż na wynajmie lokum. Także pieniądze z giełdy trafiają na rynek nieruchomości. Ale nie tylko.