Nie będzie już wysokich ustawowych stawek. To minister środowiska zdecyduje, ile trzeba będzie zapłacić.
Wkrótce inwestorzy odetchną z ulgą. Wycinka ich nie zrujnuje. Przepisy w tej sprawie będą bowiem poprawione. W Sejmie toczą się intensywne prace nad trzema projektami nowelizacji ustawy o ochronie przyrody, autorstwa PiS, PO i Nowoczesnej. Nikt nie ma jednak złudzeń, że uchwalona zostanie tylko nowela PiS. Pozostałe dwie trafią do kosza. Sejm nie zdecydował się bowiem połączyć tych trzech projektów w celu wypracowania jednego rozwiązania.
Jakie więc tym razem posłowie PiS zafundują nam zmiany? Jest ich sporo. Większość dotyczy wycinki na prywatnych posesjach. Mają one jednak przełożenie na inwestorów. Przewidują bowiem, że wycinkę na prywatnych posesjach będzie zgłaszało się w urzędzie gminy. Następnie jego pracownicy skontrolują nieruchomość. Sprawdzą w terenie, czy wycinka jest zasadna. Jeżeli nie będzie z ich strony sprzeciwu, drzewa będzie można usunąć. Ale diabeł tkwi w szczegółach.
Posłowie obawiali się, że prywatni właściciele będą karczować teren tylko po to, by sprzedać firmie. Wpadli więc na pomysł, że jeżeli prywatny właściciel wytnie drzewa, a następnie będzie chciał dla tej części nieruchomości, na której rosły, uzyskać pozwolenie na budowę dla inwestycji związanej z działalnością gospodarczą, to musi poczekać pięć lat. Jeżeli wystąpi o nie wcześniej, zapłaci za wycinkę.