Wahania są związane ze zmianami kursu złotego. W czerwcu doszło do spadku kursu naszej waluty, co spowodowało zwiększenie wartości kredytów w przeliczeniu na złote. W lipcu sytuacja uległa odwróceniu.
Lepszą miarą popytu na kredyty mieszkaniowe jest zachowanie kredytów w rodzimej walucie. W ich wypadku w ostatnich miesiącach widać przyspieszenie. O ile przez cały ubiegły rok i aż do kwietnia 2010 r. miesięczny przyrost zadłużenia Polaków nie przekraczał tu 2 mld zł, o tyle w maju przyrost kredytów sięgnął 4,3 mld zł, a w czerwcu i lipcu wynosił 2,3 – 2,4 mld zł.
Roczny przyrost kredytów na nieruchomości dla osób prywatnych w lipcu wynosił 21 proc. To najlepszy wynik od listopada ubiegłego roku.
Zupełnie inaczej wygląda sytuacja, jeśli chodzi o kredyty konsumpcyjne. I tu mamy wprawdzie do czynienia z przyrostem, jednak z miesiąca na miesiąc jest on coraz wolniejszy. W lipcu nie przekraczał już 5 proc. w skali roku. Jeszcze wiosną ubiegłego roku dynamika wynosiła ponad 30 proc.
Od pewnego czasu bankowcy ograniczają klientom dostęp do kredytów konsumpcyjnych. Powodem jest „psucie się” istniejących już portfeli pożyczek. Trudna sytuacja na rynku pracy – wciąż wysokie bezrobocie i niski wzrost płac – nie zapowiada szybkiego powrotu do masowego pożyczania na bieżącą konsumpcję.