Fermy, hodowle zwierząt, zakłady produkcyjne, mleczarnie, ale nawet producenci słodyczy odetchną z ulgą. Zamiast tzw. ustawy antyodrowej, która w skrajnych przypadkach mogłaby prowadzić do wstrzymywania działalności firm powstanie kodeks dobrych praktyk. Zapowiedział to w Sejmie Janusz Ostapiuk, wiceminister środowiska.

Decyzja słuszna, bo ustawa byłaby bublem. Co prawda nie podzielają tego osoby, które muszą wdychać smród z sąsiedztwa w postaci hodowli zwierząt czy kurzej fermy. Z tym, że takie obiekty nie powstawały na osiedlach. To deweloperzy w takich miejscach pobudowali osiedla domków, a nawet bloki. A zdjęcia biegających koni z pobliskiej stajni kusiły potencjalnych potencjalnych nabywców, gdy przeglądali foldery reklamowej. A dziś mieszkańcy uskarżają się na uciążliwy smród, gdy wiatr zawieje od stajni w stronę ich osiedla. Bywa, że domagają się zamknięcia firmy, która działa na danym terenie od lat. Takich sytuacji jest wiele. Rzadko zdarza się, by dopuszczono lokalizację „smrodzącego" przedsięwzięcia w miejscu, gdzie już istnieje zabudowa mieszkaniowa.

Inną sprawą jest to, że uciążliwy nie musi być smród. Nawet przyjemny zapach może dokuczać, gdy ma się z nim do czynienia codziennie, a nie okazjonalnie. I dlatego urzędnik, który posługując się wskazaniami własnego nosa i taką firmę narażałby na dodatkowe koszty.

Kodeks dobrych praktyk może spowodować, że np. przedsiębiorca kierujący się nim nie będzie wywoził obornika codziennie, a jedynie w określone dni. Zastosuje sugerowane rozwiązania, by zminimalizować zapachy, do których nie są przyzwyczajeni ci co z miast przeprowadzili się do domków jednorodzinnych do podmiejskich wsi.

Uciążliwy zapach czy smród może dać się we znaki. Ciężko z nim jednak walczyć, bez ofiar wśród przedsiębiorców. Lepiej więc skupić się na emisji z kominów w naszym sąsiedztwie. W dalszym ciągu niektórzy mylą bowiem butelki po napojach czy opony samochodowe z opałem. A to nie tylko powoduje zapachowy dyskomfort, ale poważnie szkodzi.