- Rok 2015 był najlepszy po względem wyników budownictwa mieszkaniowego w Polsce - podaje Bartosz Turek, analityk Lion's Banku, powołując się na dane GUS. - Deweloperzy nie szczędzą środków na rozwój swojej działalności, bo Polacy nigdy wcześniej nie kupowali nowych lokali tak chętnie jak dziś. Już od 30 miesięcy dane publikowane przez GUS potwierdzają, że deweloperzy rozpoczynają coraz więcej nowych projektów. Co więcej, dynamika tych zmian utrzymuje się na wysokim dwucyfrowym poziomie, licząc rok do roku.
Deweloper optymista
- Takie wyniki to efekt panującego w gronie deweloperów optymizmu. Trudno się mu dziwić, skoro największe firmy działające na tym rynku podają informacje o potężnych wzrostach liczby sprzedawanych mieszkań - wyjaśnia Bartosz Turek. - W 2015 roku były one zazwyczaj o 20-30 proc. wyższe niż rok wcześniej. Wiele firm pokonało tym samym rekordy ze szczytu poprzedniej hossy. Deweloperzy, widząc spory ruch w biurach sprzedaży, wprowadzają na rynek nowe projekty, aby odnowić ofertę - wyjaśnia.
Zdaniem analityka optymizm powinny jednak tonować negatywne zmiany, które decydować będą o obrazie rynku mieszkaniowego w 2016 roku. - Bardzo ważne zmiany dotykają rynek kredytowy. Już dziesięć z 16 przebadanych w styczniu banków przyznało, że trzyosobowa rodzina z dochodem 5 tys. zł netto miesięcznie musi się liczyć ze znacznie wyższym oprocentowaniem kredytu mieszkaniowego niż ci, którzy o dług ubiegali się miesiąc wcześniej - zwraca uwagę analityk Lion's Banku. - W ciągu miesiąca aż o 39 tys. zł, a w ciągu roku o ponad 70 tys. zł zmalała też zdolność kredytowa takiej rodziny - do niecałych 380 tys. zł w formie 30-letniego długu - podaje.
Bartosz Turek podkreśla, że jeszcze nie wszystkie banki zmieniły swoje cenniki, a już dziś zebrane dane potwierdzają, że w 2016 roku o pieniądze na mieszkanie będzie trudniej, a oprocentowanie długu będzie wyższe.
- Powód? Banki są drenowane z pieniędzy, więc mniej chętnie je pożyczają. Nie chodzi tylko o podatek bankowy, ale też składki na wypłaty dla klientów SK Banku, fundusz restrukturyzacji kredytów, podniesienie kapitałów, nie mówiąc już o kosztach przewalutowania kredytów, czego koszty mogą iść w miliardy złotych - wylicza Bartosz Turek.