– Duże firmy deweloperskie kupują olbrzymie tereny inwestycyjne, od 1 do dziesięciu hektarów. Na takich gruntach budują osiedla podzielone nawet na kilkanaście etapów – mówi Tomasz Dembek, pośrednik z Metrohouse. – Tworzą niejako całe miasta, przyczyniając się do promowania dzielnicy. Kolejne firmy podczepiają się pod ten trend.
Odkrywają, bo muszą
Tomasz Dembek zwraca uwagę, że firmy kupują działki w miejscach, gdzie planowane są stacje metra albo obwodnice. – Mieszkania z miejsca zyskują na atrakcyjności, a co za tym idzie, na wartości, kiedy zaczyna powstawać planowana infrastruktura – wyjaśnia. – Przykładami są Targówek, gdzie jest bardzo dużo terenów poprzemysłowych, Praga-Południe w okolicy ronda Wiatraczna czy Wilanów-Zawady – alternatywa dla Miasteczka Wilanów – wskazuje.
Mali i średni deweloperzy, jak dodaje Dembek, inwestują raczej w niewielkie parcele na starych osiedlach, na których stawiają jeden, dwa budynki. W takich miejscach infrastruktura już istnieje. – Takie inwestycje także sprzedają się bardzo szybko. Wielu nabywców mieszka na tym samym osiedlu – opowiada pośrednik z Metrohouse. – Starsze osoby sprzedają duże mieszkania i kupują mniejsze o wyższym standardzie, młode osoby decydują się na większe lokale, bo rodzina się powiększa.
Tomasz Dembek podkreśla, że dobra firma deweloperska ma zróżnicowane portfolio działek. – Najkorzystniej jest mieć niewielką inwestycję, gdzie nie ma nowego budownictwa. Wtedy dyktujemy warunki sprzedaży – wyjaśnia.
Edyta Krakowiak, ekspert Warszawskiej Giełdy Lokali i Nieruchomości (WGLiN), dodaje, że deweloperzy odkrywają tereny na obrzeżach Warszawy z konieczności, bo w innych miejscach działek brakuje. – Nowe perspektywiczne lokalizacje to tereny wzdłuż drugiej linia metra, czyli Praga-Północ, zwłaszcza wokół Dworca Wileńskiego, a także Wola – ocenia Edyta Krakowiak. – Atrakcyjne dla deweloperów stały się także bielańskie Młociny, gdzie jest sporo wolnych terenów, a do tego dużo zieleni i metro.