Od 2016 r. miał ruszyć system wsparcia dla osób, które zdecydują się na montaż tzw. mikroinstalacji. Chodzi np. o panele słoneczne czy małe wiatraki, z których można by odsprzedawać nadwyżkę wytworzonej energii odnawialnej. Takie rozwiązania mają ruszyć dopiero w lipcu 2016 r., ale nie wiadomo, czy będą tak korzystne jak w oczekujących na wejście w życie przepisach.
Idea jest słuszna. Zgodnie z nią gospodarstwo domowe korzysta np. z paneli fotowoltaicznych (energia ze słońca), a nadwyżkę wytworzonego prądu odsprzedaje do sieci energetycznej. W dodatku zgodnie z ustawą o odnawialnych źródłach energii prosumenci, czyli osoby posiadające tzw. mikroinstalację (moc elektryczna nie większa niż 40 kW) nadwyżkę energii sprzedawaliby na preferencyjnych warunkach. To wszystko jednak na razie utknęło, gdyż przesunięto wejście w życie części przepisów o pół roku.
– Było to niezbędne głównie ze względu na podjętą jeszcze przez poprzedni rząd notyfikację systemu wsparcia do Komisji Europejskiej wynikającego z rozdziału czwartego ustawy – mówi Paweł Nowak, radca prawny w kancelarii Peter Nielsen & Partners. Dodaje, że akurat dla prosumentów była to kiepska informacja, tym bardziej że nie chodzi tylko o odroczenie pomocy dla nich. Zaznacza, że zapisy obecnej ustawy o odnawialnych źródłach energii będą mocno zmienione w części dotyczącej pomocy prosumentom.
Świadczy o tym choćby niedawny komunikat Ministerstwa Energii, które zapowiedziało, że pracuje nad projektem nowelizacji ustawy o OZE. W komunikacie czytamy, że zmiana ma objąć m.in. zagadnienia związane z wprowadzeniem wsparcia dla wytwórców energii elektrycznej w mikroinstalacjach. Ma zostać rozgraniczona działalność obywateli skierowana głównie na własne potrzeby oraz działalność gospodarcza nastawiona na dostarczanie energii elektrycznej do sieci elektroenergetycznej. Resort zaznacza przy tym, że osoby fizyczne będą mogły skorzystać z mechanizmów wsparcia umożliwiających częściową rekompensatę poniesionych nakładów inwestycyjnych na instalację odnawialnego źródła energii. Ministerstwo nie chce, by system opierał się na wpływach pieniężnych w zamian za dostarczoną energię.
Nie ma więc co liczyć, że przy okazji zaspokojenia swoich potrzeb energetycznych z mikroinstalacji uda się jeszcze zarobić na odsprzedaży nadwyżki wytworzonego prądu.