Samo miasteczko jest niewielkie, ale urocze. Kilkadziesiąt zwykle białych domów, ruda dachówka, wąziutkie ulice, średniowieczny kościół Świętego Mikołaja, snujące się jak duchy po kamiennych murach koty, eksplodująca z przydomowych ogrodów podzwrotnikowa roślinność, kiście kwiatów oleandra, winogrona, figowce, tu i ówdzie gruby pień palmy, kaleczące dłonie zaborcze krzaki jeżyn. Na przedmieściu nieduża, ale wyglądająca na bardzo solidną, twierdza. A ponad tym słynny mur.
Czy jest piękny? Raczej nie. Nawet przymiotnik „imponujący" jakoś nie przystaje do tych umocnień. Jest długi, misterny, uroczy. Najciekawsze jest jednak, że jego podstawowy korpus – ciągnący się przez najwęższą część Peljesaca od fortu Veliki Kastio do zamku Koruna w miasteczku Mali Ston – zbudowano ledwie w ciągu 18 miesięcy, za kwotę 12 tysięcy dukatów.
Ów mur pnie się przez 1200 metrów i jest na tyle szeroki, że oddziały broniącej go milicji Republiki Raguzy mogły bez problemów przemieszczać się po nim w pełnym rynsztunku i spychać osiem metrów w dół wdzierających się po drabinach barbarzyńców.
Z czasem mur wzbogacono o siedem półokrągłych bastionów, 41 wież obronnych i kilka dodatkowych fortyfikacji, w tym ciągnący się na tym samym dystansie „przedmurek" zwieńczony na szczycie wzgórza fortecą o wdzięcznej słowiańskiej nazwie „Podzvizd". Cała fortyfikacja ma długość około 5 kilometrów i trzeba przyznać, że pełniła swoją rolę niemal doskonale. Chroniła integralność terytorialną Republiki Raguzy przez prawie cztery stulecia.
Ston był miasteczkiem ufortyfikowanym, z trapezoidalnymi obwarowaniami. Defensywną siłę umocnień wzmacniały twierdze. Jedna z nich, fort Veliki Kastio, stoi w najbliższym sąsiedztwie miasteczka. Tuż nad nim zaczyna się mur, który przez wzgórze prowadzi w nieznane, czyli na przeciwną stronę półwyspu, do mieściny Mali Ston. Obok kościoła Świętego Mikołaja czynny klasztor. Przy nim zaniedbany park z czasów Tity. Pewnie celebrowano tu święta komunistycznej Jugosławii. Dziś plac zarósł trawą, a monumentalną aleję platanów ktoś mocno przetrzebił. Tylko pnie drzew świadczą o głośnej przeszłości.
To, co najbardziej przykuwa wzrok w miasteczku, to duża liczba zniszczonych domów. Tylko jedna trzecia kamieniczek jest w pełni zagospodarowana. Reszta nosi widoczne znamiona wojny. Wypalone od środka, bez dachów, z popękanymi frontonami średniowieczne perły. Ston niszczono w sposób planowy i barbarzyński. Po co? Bo nie był dostatecznie własny? Bo był cudzy? Bo istniał i był dowodem na to, że katolicka cywilizacja trwała tu od tysiąca lat? Trzeba było go spalić.