Przyjeżdżają na weekend. Ale może kiedyś przyjadą na stałe. Wtedy, gdy zmienią swój status zawodowy, czyli na emeryturze. Takich mieszkańców jest coraz więcej. Wynajmują swoje stare lokum w mieście i żyją taniej tutaj, w nowym, spokojnym i zdrowym miejscu. Nie ma smogu, nie ma hałasu, no i wszystko taniej wychodzi. A sąsiedzi? Są w gruncie rzeczy przyjaźni. Bo ich młodzi już wyjechali. Bliżej lub dalej. A więc polska prowincja starzeje się podwójnie, ale nie pustoszeje. Bo ten nowy drugi dom, o ile chcemy i potrafimy go zdobyć, jest szansą na nowe życie. To być może też szansa na nowe życie miasteczek.
Tak wiele jest przecież pustoszejących miejscowości, które oferują piękno krajobrazu. Nie musimy budować od nowa, możemy się wkupić w ich strukturę urbanistyczną, stać się częścią lokalnej społeczności. Trochę trzeba jednak zainwestować, ale może warto dla tego celu wykorzystać swoje miejskie mieszkanie. Chcemy się więc przenieść, czy na chwilę, czy na stałe do tych nowych miejsc. Kuszących reklamami w internecie, możliwościami wymarzonych aktywności. Spacer, grzyby, może jazda konna, rower, łódka. Ale potrzebujemy też usług. I zawsze internetu. Dobrego dojazdu. Dostępnego transportu, bo nie zawsze chce nam się jechać osobiście, a może już nawet nie powinniśmy.
Czyli przydałby się wiejski Uber, a może pomoc sąsiedzka? Potrzeba nam nowej kategorii usług mobilnych, bo i sklep, i lekarz, naprawy w domu. To nowe miejsca aktywności, niestety, nie zawsze przez cały rok. Ale centra dużych miast też walczą o swoich mieszkańców. Młodzi ludzie je wybierają, bo tu mają atrakcje. To zagospodarowane pięknie brzegi rzek, jak Wisła i bulwary w Warszawie, Brda w Bydgoszczy, Motława i Wyspa Spichrzów w Gdańsku, czy rynki – jak w Krakowie czy Poznaniu. Centra miast oferują nowe atrakcje, wynajem rowerów, dostęp do kultury z górnej półki i miejskie festiwale kultury popularnej – wielość wydarzeń. Dla ludzi młodych centra miast stają się polem ich życia.
A drugi dom jest coraz częściej miejscem życia osób, które zmieniają formułę swojej aktywności zawodowej. Nie są związani obowiązkami wynikającymi z wyścigu szczurów i chcą prowadzić życie w spokojnej atmosferze przyrody i otoczenia bez smogu, bez stresu, ale z internetem. Następuje więc nowa wielka wymiana, swoista wzajemna rewitalizacja.
Młodzi z małych miejscowości przenoszą się do wielkich miast, starsi zaczynają myśleć o nowym życiu, tym po swojej aktywności zawodowej, w tych małych miejscowościach. Na prowincji, ale z której łatwo pojechać na plaże w Marmai na Litwie czy może do Wilna albo do Berlina, Pieszczan, Karlowych Warów. Bo przecież samochodem łatwo stamtąd wszędzie dojechać. A to drugie życie tych małych miasteczek i wsi jest szansą na ich naturalną odbudowę i rewitalizację. Na ile tę nową formę urbanizacji potrafimy wykorzystać dla wzajemnej rewitalizacji dużych miast i małych miasteczek, to już kwestia lokalnych władz i ich inwencji. A więc i naszej aktywności. ©?