– Zgadzam się na wycięcie krtani – te słowa nie muszą być ostatnimi, jakie wypowiada pacjent poddający się operacji usunięcia nowotworu tego narządu.
Takich zabiegów przeprowadza się w Polsce ok. 1600 rocznie. Podstawową metodą przywracania zdolności komunikowania się jest wyćwiczenie mowy przełykowej w gardle dolnym. Wymaga ona blisko rocznego treningu i opanowuje ją ok. 40 proc. pacjentów. Ale na co dzień posługuje się nią nie więcej niż 15 proc. Wszczepienie protezy mowy daje niemal stuprocentową gwarancję porozumiewania się głosem.
– Proteza nie jest generatorem dźwięku – tłumaczy dr Krzysztof Wilczyński, kierownik klinicznego oddziału otolaryngologii we wrocławskim Wojskowym Szpitalu Klinicznym, jednym z nielicznych w kraju, gdzie przeprowadza się wszczepienia protez mowy. – Zabieg polega na wytworzeniu przetoki tchawiczo-przełykowej, w którą wszczepia się aparat umożliwiający jednokierunkowy przepływ powietrza z płuc do gardła dolnego.
Sama proteza kosztuje ponad 1000 zł, a wymianę aparatu, konieczną co pół roku, refunduje NFZ. Jej zainstalowanie jest możliwe w dowolnym czasie po zabiegu. A jednak w Polsce wszczepia się najwyżej do 100 protez rocznie. Tymczasem w Europie 80 proc. pacjentów wychodzi po operacjach z protezami mowy.
Skąd tak niski poziom wszczepień w Polsce? – Przytłaczająca większość pacjentów boi się powikłań, bo po wszczepieniu muszą się poddać radioterapii – tłumaczy dr Okła. – A przecież tych komplikacji nie ma. To bardzo bezpieczna i efektywna metoda.