Zapewne pojawią się negatywne zjawiska związane z frustracją, agresją, złością. Pojawi się hejt na przykład dotyczący Chińczyków, których obarczymy odpowiedzialnością za sprowadzenie na świat nieszczęścia. Takie niepokojące zjawiska już obserwujemy. Zawsze jak sytuacja jest trudna, pojawia się tendencja do szukania winnych, szukania kozła ofiarnego. To są kolejne etapy radzenia ze strachem, w których pewne sposoby mogą dominować. To jest trochę tak jak radzenie sobie z żałobą czy złymi informacjami. Przechodzimy przez pewne etapy: zaprzeczenia, buntu, pogodzenia się. Na tą sytuację możemy reagować negatywnie, albo wybrać ścieżkę bardziej dojrzałą.
To trochę psychologia, a jak to wygląda na podwórku psychopatologii?
Widzę tu bardzo wiele zagrożeń. Mamy wiele problemów, z którymi już się zmagamy. Nasi pacjenci, delikatnie mówiąc, są osobami kruchymi psychicznie, którym życie i choroba niejednokrotnie dały się we znaki. Jeśli w normalnych warunkach leczymy pacjentów psychotycznych, powiedzmy ze schizofrenią, to jednym z podstawowych sposobów w naszej terapii, prócz podawania leków, jest rehabilitacja społeczna. Zachęcamy naszych pacjentów do aktywności, do angażowania się, do wychodzenia, do udziału w różnych warsztatach terapii zajęciowej i to ma służyć powrotowi do życia społecznego. Teraz jest to niemożliwe, więc alienacja pogłębia się. U pacjentów bardzo nasila się lęk. Wielu pacjentów nerwicowych, takich, którzy cierpią a zaburzenia lękowe, otrzymuje pożywkę dla tego lęku. W nerwicach lęk jest często zupełnie nieuzasadniony sytuacją zewnętrzną, teraz nakładają się na to uzasadnione obawy. Pacjenci boją się. Widzę to podczas rozmów z chorymi prowadzonymi za pośrednictwem komunikacji elektronicznej, bo do takich kontaktów z lekarzami czy terapeutami zachęcamy osoby chore. Pacjenci z nerwicami lękowymi czy zwłaszcza z zespołem natręctw w ogóle boją się dotknąć czegokolwiek, boją się przejść do drugiego pokoju z obawy, że coś się stanie. Czyli to co przeżywają obecnie nasi pacjenci to antyterpeutyczny styl życia. Muszą robić to przed czym ich przestrzegamy i z czym walczymy w normalnych warunkach terapii.
Koronawirus pochłonie wiele ofiar nie tylko bezpośrednio, śmiem twierdzić, że ofiar pośrednich będzie więcej niż bezpośrednich. Mam tu na myśli opóźnienia w leczeniu i diagnozowaniu wszystkich innych chorób, bo to, że jest pandemia nie oznacza, że pacjenci przestali chorować na wszystkie inne choroby. Nikt nie będzie teraz robił, na przykład mamografii, która pozwoliłaby wykryć małe guzki. Te małe zmiany bez leczenia za kilka miesięcy, czy rok mogą prowadzić do przerzutów. To też będą ofiary pandemii.
W tej chwili przechodzimy właściwie wyłącznie na e-wizyty. Do wielu jednostek nie ma przyjęć. Oczywiście mamy pilne przyjęcia z powodu zagrożenia życia, dajmy na to bardzo ostrej psychozy, czy pobudzenia jednak większość przyjęć w psychiatrii to są przyjęcia planowe, a te zostały wstrzymane. Dokładnie wiemy, że im wcześniej postawimy diagnozę, i wprowadzimy leczenie tym rokowania będą lepsze. W przypadku wielu zaburzeń psychicznych opóźnienie leczenia jest bardzo niekorzystne. Im później postawimy diagnozę i rozpoczniemy leczenie, tym szansa powrotu do zdrowia i społeczeństwa będzie mniejsza. Pacjenci psychiatryczni z trudem podejmują decyzję o wizycie u lekarza. Kiedy taki pacjent trafi do gabinetu musimy natychmiast udzielić mu pomocy, a tymczasem pacjent nie ma gdzie pójść, a my nie mamy jak go wesprzeć.