W pomieszczeniach, w których się pali, poziom zanieczyszczeń jest wyższy niż na ruchliwej drodze. W efekcie bierne palenie zabija na świecie tyle ludzi, co odra lub tyle kobiet, ile umiera w trakcie porodu – w raporcie "Globalna epidemia tytoniowa" donosi WHO. Wynika to z faktu, że dym papierosowy jest bardzo toksyczny. Zawiera ponad 4 tys. związków chemicznych, z czego co najmniej 250 jest szkodliwych, a 50 rakotwórczych. Mimo to regularny kontakt z nim ma co trzeci dorosły człowiek na świecie i aż 700 mln dzieci.

W sumie wszystkich ofiar tytoniowego nałogu jest ok. 5 mln rocznie. Tym samym palenie jest główną przyczyną przedwczesnej śmierci, której można uniknąć. Niestety, jeśli aktualne trendy się utrzymają, to do roku 2030 co roku liczba ofiar tego nałogu na świecie wzrośnie do 8 milionów.

Najwięcej będzie ich wśród mieszkańców krajów rozwijających się. Odsetek palaczy rośnie tam już dzisiaj, podczas gdy spada w krajach rozwiniętych, takich jak Stany Zjednoczone.

Do poprawy sytuacji przyczynia się częściowo wprowadzanie zakazów palenia w miejscach publicznych. Skutki tego widać zarówno w makro jak i w mikroskali. Dla przykładu, wśród pracowników barów w Szkocji o 26 proc. zmniejszyła się ilość zaburzeń układu oddechowego. Ale także sami palacze rzadziej dzięki temu puszczają dymka: dziennie spalają o dwa do czterech papierosów mniej.

Niestety, ponad 94 proc. ludzi na świecie nie ma zapewnionej ochrony prawnej przed dymem papierosowym. A wśród 100 największych metropolii wolne są od niego tylko 22.