To jest dobra wiadomość dla spóźniających się do pracy i tłumaczących się, że budzik nie zadzwonił. Badacze z uniwersytetów w Edynburgu i Monachium ustalili, że wystarczy być nosicielem pewnego wariantu genu ABCC9, aby mieć poważne problemy z porannym wstawaniem. Gen ten posiadają wszyscy, ale nie wszyscy jego "śpiący" wariant. Ten wariant sprawia, że jego posiadacze potrzebują o 5 proc. więcej snu od ludzi, u których on nie występuje. Informację o rezultatach uzyskanych przez szkockich i niemieckich badaczy zamieszcza pismo "Molecular Psychiatry". Zespołem kierowała dr Karla Allebrandt z Uniwersytetu Ludwiga Maximiliana w Monachium.
Łóżko jak magnes
"Usypiający" wariant genu ABCC9 występuje u 20 proc. europejskiej populacji. Z jego powodu ludzie ci potrzebują średnio co najmniej pół godziny nocnego snu więcej, z reguły śpią dziewięć godzin, a jeśli z jakiegoś powodu skrócą nocny sen, wstają niewyspani i zmęczeni (Albert Einstein sypiał 11 godzin na dobę, Margaret Thatcher tylko cztery godziny).
Niemieccy i szkoccy badacze swoje wnioski oparli na analizie danych uzyskanych w grupie ponad 10 tys. ochotników z Niemiec, Holandii, Chorwacji, Estonii, Włoch oraz z brytyjskich Orkadów. Wszyscy ochotnicy dostarczyli do zbadania próbki swojej krwi, wykonano analizę ich DNA. Wszyscy z tej grupy odpowiedzieli również na identycznie sformułowane pytania dotyczące snu w dni wolne od pracy i normalne. Deklarowali, czy chodzą spać regularnie i czy zażywają środki nasenne. Wyniki ankiety porównano z danymi genetycznymi.
Ludzie jak muszki
Badania wyłoniły "gen śpiocha". Okazał się nim znany już wcześniej ABCC9, związany ze zwiększonym ryzykiem chorób serca i cukrzycy. Naukowcy ustalili, że jedna z jego wersji ma właściwość regulowania długości snu. Posiadacze dwóch kopii jednego z wariantów tego genu mają zdecydowanie większą "melodię do spania" niż posiadacze dwóch innych kopii innego wariantu.