Prima aprilis. Ze śmiechem nie ma żartów

Kto robi najśmieszniejsze dowcipy? Neurobiolodzy i psychologowie. Nikt lepiej od nich nie wie, co śmieszy nasz mózg i dlaczego tyle radości sprawia nam nabieranie innych

Publikacja: 31.03.2012 01:01

Serdeczny śmiech amerykańskiej sekretarz stanu Hillary Clinton i brytyjskiego premiera Davida Camero

Serdeczny śmiech amerykańskiej sekretarz stanu Hillary Clinton i brytyjskiego premiera Davida Camerona

Foto: AFP

Tekst z tygodnika Przekrój

No więc jak to z tobą jest? Należysz do tej grupy osób, które – cokolwiek by powiedziały – wywołują żywiołowe salwy śmiechu? Twoje cięte riposty sprawiają, że raczej nikt z tobą nie zadziera z obawy przed ośmieszeniem? Czy raczej każdy twój żart spotyka się z ciszą i nerwowym popatrywaniem znajomych na boki? Twoje zeszłoroczne dowcipy primaaprilisowe spowodowały śmiertelną obrazę cioci Janiny (co akurat nie jest takie najgorsze) i generalnie nie rozumiesz, dlaczego nikt się nigdy nie śmieje z tego, co tobie wydaje się potwornie zabawne?

Hm... Nie zaszczepimy ci poczucia humoru. Jest ono bowiem w dużym stopniu cechą wrodzoną (choć to, czy bawią nas koszarowe dowcipy, czy raczej skecze Monty Pythona, zależy już od środowiska, w jakim się wychowujemy). Spróbujemy jednak sprawić, byś lepiej zrozumiał, jaki jest mechanizm dobrego żartu. I może w tym roku na prima aprilis pójdzie ci nieco lepiej.

Zamieszanie w kalendarzu

Skąd w ogóle ten irytujący pomysł, by w jednym dniu roku spora część ludzkości skupiała się na tym, by wyciąć innym jakiś przezabawny numer? Zdania są podzielone. Jedni uważają, że zwyczaj robienia sobie żartów w pierwszy dzień kwietnia wywodzi się z pogańskich obrzędów związanych ze świętem wiosny, inni korzeni tradycji dopatrują się w starożytnej Grecji, w uroczystościach ku czci bogini Demeter. Wierzono bowiem, że 1 kwietnia córka Demeter – Persefona – opuszczała swego męża, boga podziemi, by pojawić się na ziemi wraz z nadchodzącą wiosną.

Chrześcijaństwo wiąże prima aprilis z dniem urodzin kłamcy i oszusta Judasza (podobno miał przyjść na świat 1 kwietnia). Najprawdopodobniej jednak obyczaj ten wynika ze zwykłego zamieszania w kalendarzu. Ma ono swój początek jeszcze w XIII wieku. Wtedy to we Francji odbył się sobór, podczas którego ustalono, że 1 kwietnia będzie pierwszym dniem nowego roku kalendarzowego. W 1562 roku papież Grzegorz dokonał kolejnej kalendarzowej wolty, wprowadzając nowy porządek liczenia dni, według którego nowy rok rozpoczynał się 1 stycznia. Zanim wszyscy się przyzwyczaili, panowało spore zamieszanie. Ludziom wciąż mylił się dzień nowego roku – jedni obchodzili go 1 stycznia, inni – 1 kwietnia. Dochodziło do nieporozumień, w wyniku których ktoś zawsze wychodził na głupca. Na pamiątkę tego wydarzenia 1 kwietnia stał się dniem testu dla naszego poczucia humoru. I trzeba przyznać, że nie wszystkim udaje się pomyślnie przez niego przebrnąć.

Choć nie wszystkich śmieszy to samo (a niektórych w ogóle prawie nic nie bawi), potrafimy się śmiać wszyscy. Ba, zdolność tę mają nawet zwierzęta. Szympansy chichoczą po małpiemu podczas łaskotania, przy ściganiu się czy walce na niby. Potrafią też żartować. Przekonali się o tym badacze opiekujący się słynnymi szympansicami Washoe i Lucy oraz gorylicą Koko – małpami, które w pewnym stopniu opanowały język migowy.

Zdarzało się, że Washoe udawała, iż czesze się szczotką do zębów (choć wiedziała, że nie służy ona do czesania). Koko udawała, że je na niby. Od czasu do czasu zachęcała też do tego swoich opiekunów, częstując ludzi różnymi rozmaitymi przedmiotami (na przykład patykami czy kamieniami), chociaż wiedziała, że nie można ich zjeść.

Weseli sadyści

Skąd bierze się w nas skłonność do śmiechu? Paradoksalnie, badacze uważają, że śmiech był pierwotnie wyrazem agresji (pogląd ten upowszechniał między innymi psycholog Albert Rapp). U wielu gatunków zwierząt grymas pyska, który wśród ludzi uchodziłby za zupełnie przyjazny, jest wyrazem niezbyt ciepłych uczuć. Nasz uśmiech także – twierdzą psychologowie – był pierwotnie raczej „grymasem zadowolonego sadysty", szczęśliwego, że udało mu się pognębić przeciwnika. Ten triumfalny chichot dawał naszym przodkom poczucie panowania nad rzeczywistością, służył rozładowaniu napięcia i negatywnych emocji. Potem zaczęło nas cieszyć nawet nie to, że kogoś pokonaliśmy, ale że ten ktoś po prostu wygląda na pokonanego: ma rozbity nos czy pośliznął się i upadł. Oto degradacja wroga! Jednak ewolucja postępowała, a wraz z nią nasze poczucie humoru stawało się nieco subtelniejsze. Nie musieliśmy już nikogo bić, by się rozbawić. Wystarczyły nam drwiny i szyderstwa. Do dziś na przykład wśród Inuitów popularne są pojedynki polegające na ośmieszaniu przeciwnika. Także w społecznościach cywilizowanych ludzie błyskotliwi i o ciętym języku cieszą się większym mirem niż ofiary, co to nie umieją się porządnie odciąć.

Być może ze względu na swoje ewolucyjne korzenie śmiech jest dziś także przejawem kulturowej i społecznej dominacji. Naukowcy udowodnili, że mężczyźni częściej „produkują" żarty, kobiety zaś je „konsumują". Podział ról jest taki: kiedy on opowiada dowcip, ona się śmieje. W podobny sposób ujawnia się dominacja szefa nad podwładnymi. To podwładny częściej śmieje się z żartów swego szefa niż odwrotnie. Dlaczego? Śmiech szefa to rodzaj nagrody dla pracownika. Kamienna twarz przełożonego jest formą kary.

Wszystkie drogi humoru

A więc wiemy już, że śmiejemy się z innych. Bawią nas również rozmaite – najczęściej paradoksalne – sytuacje. Okazuje się też, że każdy rodzaj żartu wędruje w naszym mózgu inną drogą. Kiedy słyszymy żarty sytuacyjne, uaktywniają się nam w głowie rejony odpowiedzialne za znaczeniową analizę języka (sieć nerwowa płatów skroniowych), a przyswojenie dowcipów zaklasyfikowanych jako fonologiczne (na przykład gra słów) wymaga aktywacji obszarów nerwowych zaangażowanych w przetwarzanie mowy i jej dźwięków (neurony lewej półkuli skoncentrowane wokół ośrodków mowy). Mózg reaguje na humorystyczne impulsy w ułamku sekundy. Jeśli puenta- żartu jest zaskakująca, po około 400 milisekundach od wystąpienia bodźca wzbudza się fala elektryczna. Pobudza rejon odpowiedzialny za przysparzanie nam przyjemności – tak zwany ośrodek nagrody. Ten zaś w odpowiedzi zalewa nas substancją, która sprawia, że czujemy się naprawdę świetnie – dopaminą.

Jedni wykazują wysoką wrażliwość na takie impulsy, inni zaś są mało na nie wyczuleni. Może to właśnie sprawia, że niektórzy z nas mają duże poczucie humoru, a inni wręcz przeciwnie. Zaburzenia wydzielania dopaminy dotykają też ludzi w depresji i osób starszych. To może dowodzić, dlaczego poczucie humoru zmienia nam się z wiekiem. Tą ostatnią zależnością – między humorem i starością – zajęli się naukowcy z amerykańskiego- Baycrest Centre for Geriatric Care-, kliniki chorób starości przy Uniwersytecie w Toronto. Równolegle badali także poczucie humoru u ludzi z różnymi uszkodzeniami kory mózgowej. Odkryli, że pacjenci, którzy mieli uszkodzony prawy płat czołowy, nie byli w stanie pojąć błyskotliwych puent. Śmieszyły ich za to proste żarty sytuacyjne, rysunki przedstawiające ludzi spadających ze schodów czy ślizgających się na skórce od banana.

Zdrowo się uśmiać

Przednie płaty mózgowe kontrolują tak istotne dla poczucia humoru zdolności, jak abstrakcyjne myślenie, procesy kojarzeniowe, pamięciowe, ocenę emocji i sytuacji, przewidywanie konsekwencji działań. Te rejony mózgu zaczynają się też starzeć jako jedne z pierwszych. Dlatego na starość humor nam się przytępia.

A jeśli jeszcze do tego nigdy nie byliśmy wesołkami, stajemy się zgrzybiałymi, zrzędzącymi zgredami. A szkoda, śmiech bowiem to – że tak powiem mało oryginalnie – zdrowie. Wesołość pobudza do pracy układ krążenia, masuje serce, zapewnia lepszą wentylację płuc i, co za tym idzie, dotlenia krew. Szczery śmiech wzmacnia także nasz układ odpornościowy. Rozbawieni ludzie rzadziej zapadają na rozmaite na infekcje. W ich krwi krąży więcej limfocytów tropiących i niszczących wirusy. Przybywa im także przeciwciał, które chronią między innymi górne drogi oddechowe. Pod wpływem śmiechu łatwiej znosimy ból (mamy więcej endorfin – naturalnych substancji przeciwbólowych) i lepiej radzimy sobie ze stresem. Jak więc widać – aż strach się nie śmiać.

Czy jednak, skoro wiemy już, co nas śmieszy i jakie części mózgu pobudzić, by wywoływać wesołość, jesteśmy gotowi na prima aprilis? O nie! To połowa sukcesu. 1 kwietnia nie jest po prostu dniem opowiadania sobie dowcipów. Sztuka polega na tym, by tego dnia oszukiwać kogoś w niezwykle zabawny sposób. Jak to się jednak w ogóle dzieje, że możemy kogoś oszukiwać? Nie każdy to potrafi. Nie umieją tego na przykład małe dzieci. Kłopot z oszustwami mają także osoby cierpiące na zaburzenia autystyczne. Co ich łączy? Brak czegoś, co uczenie nazywa się teorią umysłu. Za tym fachowym określeniem kryje się zdolność do czytania w cudzym umyśle. Telepatia? Nie, umiejętność wnioskowania, co może myśleć i czuć druga osoba. Przewidywanie, że nasze zachowanie, nasze słowa są w stanie zmieniać uczucia i myśli innych. Manipulacja innymi – to daje poczucie władzy!

Dlatego kiedy dziecko odkryje tę możliwość, nieraz wykorzystuje ją ponad miarę – co raz oszukując dorosłych. A nie jest to takie proste. Sztuka skutecznego kłamania jest ciężką, wielozadaniową pracą- dla mózgu. By dobrze łgać, trzeba umieć oceniać, co druga osoba wie, a czego nie wie na dany temat. Z drugiej zaś strony należy umiejętnie blokować czy regulować własne emocje, by się nie zdradzić, no i mieć świetne zdolności językowe. To wszystko umożliwia duża ilość istoty białej w mózgu. Gdzie ona się mieści? Nasz mózg składa się z miliardów komórek nerwowych (neuronów). Każdy taki neuron zbudowany jest z centrum zwanego ciałem komórki, od którego odchodzą liczne wypustki – tak zwane aksony i dendryty.

Na wierzchu naszego mózgu leżą właśnie ciała neuronów – tę warstwę nazywa się istotą szarą (lub korą mózgową). Z niej w głąb wypuszczone są miliardy długich korzonków tworzących drogi nerwowe, którymi komórki wymieniają się informacjami. To właśnie istota biała. Sieć połączeń służąca do przekazywania sygnałów między oddalonymi od siebie komórkami pozwala na szybkie, złożone myślenie. Większa objętość istoty białej zapewnia lepszą wymianę informacji między neuronami.

Istota szara zaś odpowiada za podejmowanie decyzji moralnych oraz hamowanie różnych impulsów. Osoby, które mają jej niedobory, rzadziej przeżywają dylematy moralne. Tak jak patologiczni oszuści. Jak więc widać, nie każdy jest biologicznie predestynowany do oszukiwania. Także poczucie humoru nie zostało równo rozdzielone między ludzi. Jeśli znajdujesz się w grupie, która cierpi na deficyt i tego, i tego, to może tłumaczyć tę zeszłoroczną obrażoną ciotkę Janinę i owo kłopotliwe milczenie, które zapada w towarzystwie, gdy próbujesz żartować. Czy powinieneś z tym walczyć? Powiem szczerze: nie próbuj. Po prostu postaraj się przeczekać prima aprilis w jakimś ustronnym miejscu. Na szczęście zdarza się tylko raz w roku.

Tekst z tygodnika Przekrój

No więc jak to z tobą jest? Należysz do tej grupy osób, które – cokolwiek by powiedziały – wywołują żywiołowe salwy śmiechu? Twoje cięte riposty sprawiają, że raczej nikt z tobą nie zadziera z obawy przed ośmieszeniem? Czy raczej każdy twój żart spotyka się z ciszą i nerwowym popatrywaniem znajomych na boki? Twoje zeszłoroczne dowcipy primaaprilisowe spowodowały śmiertelną obrazę cioci Janiny (co akurat nie jest takie najgorsze) i generalnie nie rozumiesz, dlaczego nikt się nigdy nie śmieje z tego, co tobie wydaje się potwornie zabawne?

Pozostało 95% artykułu
Nauka
W organizmach delfinów znaleziono uzależniający fentanyl
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Nauka
Orki kontra „największa ryba świata”. Naukowcy ujawniają zabójczą taktykę polowania
Nauka
Radar NASA wychwycił „opuszczone miasto” na Grenlandii. Jego istnienie zagraża środowisku
Nauka
Jak picie kawy wpływa na jelita? Nowe wyniki badań
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Nauka
Północny biegun magnetyczny zmierza w kierunku Rosji. Wpływa na nawigację