Dzięki temu można wyjść poza utarte schematy, odkryć nowe smaki, poznać wina, na które normalnie w sklepie nie zwrócilibyśmy uwagi. Czasem trzeba się wręcz postawić winnej popkulturze – nie jest to zatem zajęcie dla mięczaków.
Tak to jest właśnie z sylvanerem. Stawianej na stole butelce tego trunku zwykle towarzyszy cisza (jeśli biesiadnicy nie interesują się zbytnio winem) lub dyskretne westchnienie rozczarowania (jeśli zgromadzeni pretendują do pewnej wiedzy z tego tematu). Według powszechnego przekonania jest to bowiem wino beznamiętne, transparentne, niebudzące emocji, żeby nie powiedzieć w końcu – nijakie. Ale stwierdźmy wprost – nie każde wino musi być od razu wartym fortunę wielkim białym lub czerwonym burgundem czy szampanem Krug.
A po drugie – Alzatczycy, których białe wina zaliczają się do najlepszych na świecie, nie mogą się przecież mylić. Oni piją sylvanera.
Alzacja ze swoimi ?20 rodzajami gleby daje plantatorom winorośli białych odmian niemal nieograniczone możliwości. Podobno 100 metrów wystarczy tu, by terroir kolejnej parceli było wyraźne inne, co znajdzie oczywiście odbicie w smaku wina. Nie bez znaczenia jest klimat, który pozwala owocom dojrzewać powoli, oraz wieloletnie, czy wręcz często wielowiekowe, doświadczenie i umiejętności tutejszych producentów. Mając takie pole do popisu, nie dziwi, że alzaccy winiarze najchętniej robią rieslingi, ponieważ winogrona te jak mało które oddają sobą bogactwo i wyjątkowość miejsca, w którym rosną. ?I te charakterystyczne wina doceniają konsumenci jak świat długi i szeroki. Z drugiej strony na własnych stołach Alzatczycy chętnie stawiają swoje sylvanery.
Odmiana winogron sylvaner to krzyżówka traminera i osterreichisch weiss, która powstała prawdopodobnie w Austrii, choć tam obecnie się jej nie uprawia. Znana jest od średniowiecza, ale te owoce zagościły w alzackich winnicach dopiero 200 lat temu. Wymagają gleb lepszej jakości niż riesling i dlatego być może dziś w Alzacji uprawia się je jedynie na 10 proc. terenu.