Reklama

Koreańska bomba H

Czy wojskowi Kim Dzong Una detonowali bombę wodorową czy zwykłą bombę atomową?

Aktualizacja: 06.01.2016 19:22 Publikacja: 06.01.2016 17:48

Eksplozja bomby wodorowej Ivy Mike 1 listopada 1952 r. na nieistniejącej już wyspie Elugelab

Eksplozja bomby wodorowej Ivy Mike 1 listopada 1952 r. na nieistniejącej już wyspie Elugelab

Foto: AFP

Różnica jest zasadnicza, bomba wodorowa, czyli termojądrowa, jest znacznie mocniejsza – kilka, kilkadziesiąt albo i kilkaset razy. Jedna wystarczy, by zniszczyć wielkie miasto i uśmiercić milion ludzi.

– Otwieramy rok podniecającym hukiem bomby wodorowej – ogłosił Kim Dzong Un. Niektórzy jednak są sceptyczni. Podejrzewają, że to blef, bo eksplozja była za słaba. – Sugestie, że był to wybuch bomby wodorowej, nie znajdują potwierdzenia w danych – powiedział Du Wenlong, chiński ekspert wojskowy, na antenie państwowej telewizji chińskiej.

Wśród sceptyków jest też Bruce Bennett, doświadczony analityk z firmy Rand Corporation. W wypowiedziach cytowanych przez CNN i BBC twierdzi, że wybuch bomby wodorowej byłby około dziesięciu razy silniejszy. Podkreśla też, że jest to broń trudna do skonstruowania, a Korea Północna miała poważne problemy ze zbudowaniem zwykłej bomby atomowej. Bennett uważa, że bez pomocy zagranicznych ekspertów Koreańczycy nie byliby w stanie zbudować bomby wodorowej tak szybko po swojej pierwszej udanej próbie atomowej, która miała miejsce w 2006 roku.

Koreańczycy przeprowadzali już wcześniej trzy udane eksplozje atomowe, ale bomba wodorowa to znacznie potężniejsza broń. Jest to najbardziej niszczycielski wynalazek ludzkości. Mogą być kilkaset albo i kilka tysięcy razy mocniejsze niż ładunki atomowe zrzucone na Hiroszimę i Nagasaki.

W zwykłej bombie atomowej następuje reakcja polegająca na rozpadzie plutonu na atomy lżejszych pierwiastków. W bombie wodorowej zachodzi reakcja termojądrowa: taka jak w Słońcu. Atomy wodoru (a dokładniej ciężkich izotopów wodoru, deuteru i trytu) łączą się i tworzą atomy helu. Ładunek atomowy jest zresztą częścią bomby wodorowej, stanowi jej zapalnik.

Reklama
Reklama

Gdyby Korea Północna rzeczywiście skonstruowała bombę wodorową, znaczyłoby to, że jest w stanie zupełnie zniszczyć wielkie miasto, np. Seul. Jednak nie do końca wiadomo, czy można przechwałkom północnokoreańskim wierzyć. Sejsmografy odnotowały, że miała miejsce eksplozja (wstrząs o sile 5,1 stopnia w skali Richtera), ale znacznie słabsza niż typowy wybuch termojądrowy – słabsza nawet niż bomba zrzucona na Hiroszimę. Koreańczycy twierdzą, że był to ładunek zminiaturyzowany i teoretycznie jest to możliwe. W arsenałach mocarstw nuklearnych są bomby wodorowe, których moc można ustawiać w zależności od aktualnych potrzeb. Robi się to, dobierając wielkość ładunku termojądrowego, który zostaje odpalony za pomocą atomowego zapalnika.

Tylko pięć krajów na świecie ma tego rodzaju ładunki: USA, Rosja, Chiny, Wielka Brytania i Francja. Pierwszą w historii próbę termojądrową przeprowadziły Stany Zjednoczone w 1951 roku, bomba nosiła imię George. Była to bomba prototypowa, która miała tylko pokazać, że można wywołać reakcję termojądrową. Rok później Amerykanie odpalili już pełnoprawną bombę wodorową. Siła wybuchu ładunku o kryptonimie Ivy Mike była olbrzymia: 10,4 megatony (czyli odpowiadała eksplozji 10,4 miliona ton dynamitu).

Związek Radziecki przeprowadził swoją pierwszą próbę termojądrową w roku 1953. Bomba RDS-6s miała moc 400 kiloton. Po kilku kolejnych testach, w 1961 r., ZSRR odpalił słynną Car bombę. Jej moc wyniosła 50 megaton. Była to najsilniejsza eksplozja, jaką kiedykolwiek wywołali ludzie. Dla porównania: bomba Little Boy, która uśmierciła 80 tys. mieszkańców Hiroszimy, miała moc 16 kiloton – była ponad 3 tysiące razy słabsza.

Konstruktorami pierwszej bomby wodorowej byli pracujący w USA naukowcy z Europy – Węgier Edward Teller i Polak Stanisław Ulam. Dlatego też schemat pierwszej bomby nosił nazwę konfiguracji Tellera-Ulama. Tę konstrukcję stosuje się zresztą do dziś. Polega ona na umieszczeniu wewnątrz paliwa wodorowego pręta z plutonu, który to pręt jest właściwie bombą atomową bez detonatora. Zapalnikiem jest oddzielna bomba atomowa, która jest umieszczona tuż obok – i to ona eksploduje najpierw. Zanim fala uderzeniowa tej eksplozji dotrze do ładunku wodorowego, dociera tam promieniowanie X będące pierwszym efektem wybuchu jądrowego. Promieniowanie wywołuje eksplozję pręta plutonowego, który wybucha wewnątrz paliwa wodorowego, rozgrzewając je do temperatury 10 milionów stopni Celsjusza. Tylko w takiej temperaturze atomy wodoru mogą się do siebie na tyle zbliżyć, by się połączyć. Powstają atomy helu, których jądra są o ok. 0,63 proc. lżejsze niż suma mas dwóch jąder wodoru. Brakująca masa jest emitowana w postaci energii zgodnie ze słynnym równaniem E = mc2.

Nauka
Naukowcy wskazują na zaskakującą przyczynę epidemii dżumy. „Jedna z największych katastrof ludzkich”
Nauka
Przełomowe badania DNA zaprzeczają popularnej teorii. Chodzi o ewolucję Homo sapiens
Nauka
Po co robotnice zabijają własne poczwarki? Niezwykłe zachowanie mrówek
Nauka
Ostatnia superpełnia w tym roku już niedługo. Kiedy obserwować Zimny Księżyc?
Materiał Partnera
Radio na laser i opary rubidu. Kwantowy wynalazek fizyków z UW
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama